Forum Obrona Wybrzeża 1939 r. Strona Główna

Obrona Wybrzeża 1939 r.
Forum o Obronie Wybrzeża ma na celu skupienie w jednym miejscu jak największej ilości informacji o wszystkim co związane z LOW. Dzielenie się zdobytymi informacjami - a tym samym niesienie pomocy innym zainteresowanych tematem.
 

Gdynia podczas okupacji.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Obrona Wybrzeża 1939 r. Strona Główna -> Historia- odkłamywanie, tajemnice, ciekawe fakty
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kłosek
kapral
kapral



Dołączył: 24 Sty 2006
Posty: 1177
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Gdynii BD

PostWysłany: Sob 10:01, 12 Maj 2007    Temat postu: Gdynia podczas okupacji.

Dwa rozdziały autorstwa Jadwigi Michałowskiej pochodzące z książki "Dzieje Gdyni" wydanej w roku 1980:

Terror i wyniszczenie

1. Władze okupacyjne Gdyni i ich pierwsze poczynania

Po zajęciu Gdyni przez wojska hitlerowskie przez kilka pierwszych tygodni władza na jej terenie spoczywała w rękach Zarządu Wojskowego sprawowanego przez Kriegsmarine. Swe uprawnienia dotyczące miasta przekazał on ostatecznie hitlerowskiej administracji cywilnej po utworzeniu 26 października 1939 r. Gau Danzig (od 2 listopada 1939 r. Reichsgau Danzig - Westpreussen), w którego skład poza obszarem Wolnego Miasta Gdańska i większą częścią terytorium woj. pomorskiego wszedł obwód rejencyjny Kwidzyn, należący poprzednio do prowincji Prusy Wschodnie. Najwyższą władzę administracyjną i partyjną na terenie okręgu Rzeszy Gdańsk - Prusy Zachodnie jednoczył w swych rękach znany już ze swych antypolskich poczynań w Wolnym Mieście Gdańsku gauleiter i namiestnik Rzeszy Albert Forster.

Spośród hitlerowców pochodzących z Wolnego Miasta Gdańska rekrutowała się też znaczna część pracowników administracji cywilnej i policji okupowanej Gdyni. Jako jeden z powiatów miejskich okręgu, Gdynia była nadzorowana przez Regirungsprasidenta, który będąc zastępcą namiestnika w sprawach administracji państwowej sprawował władzę nadzorczą nad samorządem miejskim. Samorząd na wcielonych do Rzeszy ziemiach północno - zachodnich został wprowadzony z dniem 1 stycznia 1940 r. rozporządzeniem z dnia 21 grudnia 1939 r. na mocy niemieckiej ustawy gminnej z dnia 30 stycznia 1935 r. Ustawa ta nie od razu objęła wszystkie miejscowości zaanektowanego obszaru, ale Gdynia jako powiat miejski o dużym znaczeniu gospodarczo - politycznym otrzymała samorząd w pierwszej kolejności. Na czele samorządu powiatu miejskiego w Gdyni, podobnie jak w innych powiatach miejskich, stał nadburmistrz, który łączył w swym ręku władzę ustawodawczą i wykonawczą, lecz zarazem podlegał szefowi administracji ogólnej.

Nadburrnistrzem Gdyni został mianowany przez ministra spraw wewnętrznych Rzeszy NSKK - Brigadeführer Horst Schlichting pochodzący z Sopotu. Jego zastępcą został 30 maja 1940 r. Gerhard Cartellieri. Kreisleiterem Gdyni do marca 1941 r. był uprzedni nadburmistrz Sopotu Erich Temp, po którego ustąpieniu osadzono na tym stanowisku Artura Diethelma. Cywilnym władzom administracyjnym podporządkowany był pośrednio miejski aparat policyjny. Pośrednio, gdyż bezpośrednio podporządkowany był wyższemu dowódcy SS i policji urzędującemu przy namiestniku okręgu.

Na czele Prezydium Policji Państwowej (Staatspolizei) w Gdyni, którego siedziba mieściła się na ul. Portowej, stał pochodzący z Wirtembergii SS - Brigadeführer Christoph Diehm. Na stanowisku prezydenta policji pozostał do sierpnia 1942 r. Od października 1942 r. do lutego 1944 r. prezydentem policji był SS - Sturmbannführer dr Helmuth Muller, nadradca stanu pochodzący z Gdańska. Po nim od maja 1944 r. do 27 marca 1945 r. wyznaczono na to stanowisko pochodzącego z Bawarii SS - Oberführera Brandta. Prezydentowi policji podlegali i zarazem ściśle współpracowali z nim: radca policji Sturmbannführer Kammer, zajmujący to stanowisko do połowy 1943 r., radca kryminalny SS - Obersturmführer Jahnke - do początku 1944 r., od połowy 1944 r. SS - Obersturmführer Eschenbach, komendanci Schutzpolizei: mjr Wolter do połowy 1943 r., mjr Vahl do grudnia 1944 r., mjr Anders od grudnia 1944 r. do 27 marca 1945 r.

Placówka gdańskiego gestapo w Gdyni mieściła się w willowej dzielnicy miasta - Kamiennej Górze, w dawnym gmachu przedsiębiorstwa żeglugowego "Polskarob" przy Prinz Eugenstrasse 8-10 (obecnie ul. Korzeniowskiego). Na czele gdyńskiego gestapo do grudnia 1939 r. stał dyrektor kryminalny SS-Sturmbannführer Friedrich Class, jego zastępcą był komisarz SS-Hauptsurmführer Franz Koepke. Następcą Classa od 8 stycznia do września 1940 r. został komisarz SS-Hauptsturmführer Hans Leyer, były makler okrętowy. Na stanowisko zwolnione przez Leyera skierowano komisarza kryminalnego SS-Hauptsturmführera Hansa Volkmanna, który pozostał na nim do marca 1943 r. Od marca do sierpnia 1943 r. funkcję kierownika placówki sprawował komisarz kryminalny SS-Untersturm-führer Bruno Schuppenhauer. Po odwołaniu Schuppenhauera aż do końca wojny stanowisko to zajmował radca kryminalny SS-Hauptsturmführer Reinchenbach.

Placówka terenowa gdańskiego gestapo w Gdyni dzieliła się na dwa podstawowe wydziały: wydział II - spraw polityki wewnętrznej, wydział III - spraw polityki zagranicznej. Wydziału I - administracyjnego nie było w terenowej placówce, gdyż jego funkcję pełniła główna placówka w Gdańsku. Wydziałem spraw polityki wewnętrznej do 1943 r. kierował starszy sekretarz kryminalny SS - Führer Erwin Fischer. Wydziałem spraw polityki zagranicznej kierował starszy sekretarz SS-Untersturmführer Brunon Schoenhoff.

Wymienieni przedstawiciele cywilnej władzy administracyjnej i najważniejszych organów policji odpowiedzialni byli przed namiestnikiem Forsterem za realizację polityki narodowościowej i podstawowych założeń gospodarczych na omawianym terenie. Pierwsze dyrektywy dotyczące polityki gospodarczej Niemiec hitlerowskich w okupowanej Polsce wydał generalny pełnomocnik gospodarki zbrojeniowej Hermann Göring w dniu 13 października 1939 r. Dyrektywy Göringa zalecały odbudowę i rozbudowę gospodarki ziem wcielonych, zapewnienie zdolności produkcyjnej tych ziem i możliwie szybkie zespolenie ich z systemem gospodarczym Rzeszy. Administrację gospodarczą ziem włączonych ujednolicono z administracją gospodarczą Rzeszy. Do jednolitego nadzorowania i administrowania przejętym majątkiem polskim, a zarazem przebudowy gospodarczej ziem przyłączonych powołano Die Haupttreuhandstelle Ost, w skrócie HTO (Główny Urząd Powierniczy Wschód). Morskie oblicze Gdyni dostosowano do zmilitaryzowanej gospodarki Rzeszy. Gdynia straciła przodującą pozycję portu handlowego. Port zamieniony został przez okupanta niemal w całości na bazę jego marynarki wojennej. Większość urządzeń portu gdyńskiego, ruchomości i nieruchomości, przekazano Kriegsmarine.

Bezpośrednio po zajęciu Gdyni przystąpili hitlerowcy do zdecydowanej walki z wszelkimi przejawami polskości, pragnąc - w imię wcześniej już ukształtowanych założeń - doprowadzić do szybkiej germanizacji całego Pomorza. Dnia 19 września 1939 r. z rozkazu Hitlera wprowadzono niemiecką nazwę Gdyni - Gotenhafen, by i w ten sposób podkreślić rzekomo rdzennie germański rodowód tego miasta. Likwidacji polskości miała jednak służyć przede wszystkim wcześniej już podjęta polityka eksterminacji ludności polskiej. Aktywny udział w jej realizacji, oprócz jednostek SS i policji oraz Wehrmachtu, wzięły oddziały Selbstschutzu złożone z miejscowych Niemców. Na długo przed agresją na Polskę byli oni zorganizowani w różnych tajnych związkach szpiegowskich, sabotażowych i dywersyjnych oraz jawnych organizacjach, jak Jungdeutsche Partei, Deutsche Vereinigung, Deutschen Volksverband. Właśnie oni byli informatorami o czynnych społecznie i politycznie Polakach, jak również twórcami list proskrypcyjnych, na podstawie których przeprowadzano aresztowania.

Na polecenie Forstera w każdym powiecie miejscowi kreisleiterzy tworzyli Selbstschutz i sami stawali na jego czele. W każdym powiecie stworzony był przez Selbstschutz rodzaj sądu, tzw. Volksgericht, składający się z trzech albo czterech członków Jungdeutsche Partei. Volksgerichty dysponowały sporządzonymi jeszcze przed wybuchem wojny, a zawierającymi nazwiska wybitniejszych Polaków listami, którymi posługiwały się w czasie przeprowadzanych aresztowań. Stan ten trwał do listopada 1939 r., kiedy Selbstschutz został rozwiązany, a jego członkowie wcieleni do SS lub Oddziałów Szturmowych NSDAP (SA).

W celu pełniejszego wprowadzania w życie polityki eksterminacyjnej szef policji bezpieczeństwa Rzeszy, Reinhard Heydrich, utworzył 12 września 1939 r. z funkcjonariuszy tajnej policji państwowej w Gdańsku samodzielne Einsatzkommando 16. Samodzielne Einsatzkommando 16 wchodziło w skład podążających za oddziałami Wehrmachtu Einsatzgruppen. Sztab Einsatzkommando 16 znajdował się w Gdańsku. Na jego czele stał szef gestapo gdańskiego dr Troger. Gdyńskim pododdziałem Einsatzkommando 16 było Teilkommando pod dowództwem dyrektora służby kryminalnej Friedricha Classa. To właśnie pod patronatem Classa przeprowadzano na terenie miasta akcję "oczyszczającą z elementów zagrażających niemieckiemu panowaniu".

Wkraczając do Gdyni 14 września 1939 r. za oddziałami Wehrmachtu Einsatzgruppen Sipo i SD (grupy operacyjne policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa) przeprowadzały na rozkaz Wehrmachtu rewizje w poszukiwaniu broni, aresztując przy tym mężczyzn, których jako zakładników przejął Wehrmacht. Jako zakładników aresztowano między innymi wojennego prezydenta miasta mgr Lucjana Skupienia, pracowników Komisariatu Rządu: Jana Skubiszewskiego, Ignacego Neugebauera i Karola Piątkowskiego. Wśród aresztowanych w charakterze zakładników znaleźli się również pracownicy Urzędu Morskiego: dyrektor inż. Stanisław Łęgowski, naczelnik Wydziału Technicznego inż. Marian Bukowski, kierownik Oddziału Urządzeń Przeładunkowych inż. Ludwik Budke, naczelnik Wydziału Handlowego Stefan Borkowski, jego zastępca radca Stanisław Jagodziński, kierownik Oddziału Finansowego Lucjan Michalski, referent Wydziału Prawnego Witold Brzeziński, inspektor techniczny kpt. ż.w. Witold Karpowicz, inspektor administracyjny Stefan Byjos i kierownik Wydziału Wojskowego kpt. Roman Klejn.
Los zakładników nie ominął również niektórych pracowników Sądu Grodzkiego - prezesa Jarosława Czarlińskiego, prokuratora Adama Kozłowskiego, sędziów Franciszka Szwarca i Władysława Kiedrowskiego. Wszystkich zakładników wraz z innymi aresztowanymi gromadzono w wyznaczonych miejscach miasta, między innymi na placu radiostacji w Witominie, na Skwerze Kościuszki, w kościołach, na kortach tenisowych. Tych, którzy dobrowolnie nie stawili się w wyznaczonych miejscach, doprowadzali żołnierze Wehrmachtu bądź policja. Następnie specjalnie przybyła do Gdyni grupa funkcjonariuszy gdańskiego gestapo przeprowadzała wśród aresztowanych selekcję na podstawie uprzednio przygotowanych ksiąg z imiennym wykazem alfabetycznym. W wyniku selekcji część osób spośród aresztowanych mieszkańców Gdyni zwolniono. Zwolniono bądź urodzonych w Niemczech i znających dobrze język niemiecki, bądź osoby pochodzące spośród ludności miejscowej i nie działające w istniejących na tym terenie organizacjach politycznych, bądź pracowników zakładów użyteczności publicznej i wszystkich tych, którzy z racji wykonywanego zawodu przy ówczesnym braku wykwalifikowanych sił niemieckich potrzebni byli gospodarce miejskiej i administracji.

Sytuację powstałą w Gdyni w pierwszych dniach okupacji dość trafnie oddają raporty Einsatzkommando 16 do szefa policji bezpieczeństwa z 15, 16, 17 i 18 września 1939 r.
Raport z 15 września 1939 r.: "Gdynia po zajęciu jej przez wojsko została otoczona przez jednostki policyjne [...]. Jednocześnie rozpoczęto systematyczne przeszukiwanie całej Gdyni. Kontrola mieszkań i niektórych gmachów państwowych przebiega bez zakłóceń. Wydaje się, że polskie władze przed poddaniem się zniszczyły wszystkie ważne dokumenty. Liczba aresztowanych sięga około 4000 osób. Więźniowie, zgodnie z rozkazem, są tymczasowo umieszczeni w kościołach, kinach i halach. Rozpoczęto badanie osób aresztowanych na podstawie specjalnie przedtem przygotowanych listów gończych. Badania trwają. Podana liczba 4000 nie obejmuje osób aresztowanych przez oddziały wojskowe. Także i te aresztowania objęły kilka tysięcy osób. Podana liczba jest dlatego tak wysoka, że w jej skład wchodzą polscy żołnierze, którzy usiłowali ujść niewoli wkładając cywilne ubrania. Aresztowano zatem najpierw wszystkich cywilów młodszych wiekiem, a następnie mężczyzn w wieku poborowym".
Raport z 15/16 września 1939 r.: "Liczba aresztowanych w Gdyni wynosi 6000-7000 osób. Większość z nich została już przebadana. Około 3000 zostało zwolnionych "jako nie przedstawiających niebezpieczeństwa pod względem państwowo-policyjnym". Zatrzymano 2800 osób do czasu sprawdzenia ich tożsamości, w tym 300-400 osób, które z uwagi na piastowane stanowiska wchodzą w grę jako zakładnicy. Specjalnej ochronie podlega około 50-60 osób, które miały być aresztowane już w Gdańsku lub które są poszukiwane przez niemiecką policję państwową. Również Wehrmacht aresztował około 4000 osób, które w najbliższych dniach będą przesłuchane".
Raport z 17 września 1939 r.: "W dniu 17 września 1939 r. wszyscy pozostający do dyspozycji funkcjonariusze przeprowadzili akcję na terenie Gdyni. Dotychczas przesłuchano około 5000 osób, spośród których około 2000 zwolniono, jako nie nasuwających podejrzeń. 30 osób było poszukiwanych listami gończymi. Przesłuchania trwają. Można przypuszczać, że dalsze prace oczyszczające w Gdyni przebiegną bez zakłóceń".
Raport z 17/18 września 1939 r.: "W Gdyni udało się aresztować 64 osoby na podstawie poszukiwań wszczętych przez Urząd Tajnej Policji Państwowej. Aresztowano dalsze 83 osoby na podstawie poszukiwań prowadzonych przez Einsatzkommando, w większości chodzi o takie osoby, których nie można było ująć w Gdańsku w trakcie ogólnej akcji poszukiwań. Liczba zatrzymanych, których nie można było ostatecznie przebadać i którzy dlatego na razie przebywają w areszcie tymczasowym, wynosi około 4000 osób".

Wśród aresztowanych i uwięzionych znalazł się cały personel Instytutu Bałtyckiego z dyrektorem Instytutu dr. Józefem Borowikiem na czele. Aresztowano również część pracowników Morskiego Urzędu Rybackiego i Morskiego Instytutu Rybackiego. Wśród aresztowanych znaleźli się niektórzy pracownicy Stacji Morskiej oraz część księży dekanatu gdyńskiego. Z parafii kościoła Św. Rodziny na Grabówku aresztowano proboszcza ks. Alfonsa Wysieckiego, wikarego ks. Franciszka Lesińskiego i ks. Józefa Szarkowskiego. Księży z parafii Najświętszej Marii Panny z ks. kanonikiem Teodorem Turzyńskim na czele umieszczono w kawiarni Fangrata na Skwerze Kościuszki, skąd zwolniono ich po paru dniach. Grupę aresztowanych księży z kościoła Św. Rodziny oraz ks. Zygmunta Wieckiego zaprowadzono wraz z innymi do radiostacji na Witominie. Stamtąd po przeprowadzonej selekcji olbrzymią część zatrzymanych popędzono z Gdyni do Gdańska, gdzie uwięziono ich na dobę lub dwie w Victoria-Schule oraz w więzieniu śledczym na Schiesstange (ul. Strzelecka).

Przez więzienie śledcze przeszło od września 1939 r. do wiosny 1945 r. około 29 tys. więźniów różnej narodowości, w tym Polacy stanowili większość. 1 lutego 1941 r. więziono tam 576 mężczyzn i 78 kobiet. Stamtąd więźniów wywożono do obozów koncentracyjnych, głównie do Stutthofu, oraz innych więzień, między innymi w Wejherowie. Po przeprowadzonych przesłuchaniach część wywieziono na Westerplatte dla porządkowania terenu, część z powrotem do Gdyni-Redłowa (do dawnych koszar artylerii przeciwlotniczej), pozostałych do Nowego Portu, gdzie znajdowała się filia obozu Stutthof. Z Nowego Portu wysyłano więźniów do prac polowych w okolicznych wsiach. Po zakończeniu prac polowych więźniowie wracali z powrotem do Nowego Portu, skąd następnym etapem, dla wielu końcowym, był obóz koncentracyjny Stutthof. Tę samą drogę odbyli więźniowie z Westerplatte i więzienia redłowskiego.

Pozostałych, w tym również zakładników, umieszczono w więzieniach i aresztach Gdyni: w tzw. Etapie Emigracyjnym, w areszcie śledczym w piwnicach byłego Sądu Grodzkiego, skąd 8 kwietnia 1940 r. wysłano 580 osób do Oranienburga. Najwięcej aresztowanych przebywało w Etapie Emigracyjnym na Grabówku od połowy września do końca r. 1939.

Po kapitulacji Oksywia - 19 września 1939 r. i Helu - 2 października 1939 r. masy internowanych w Etapie Emigracyjnym powiększyły się o obrońców Kępy Oksywskiej i Helu. Aresztowanych, nie znajdujących się na listach proskrypcyjnych, czasowo zatrudniono przy oczyszczaniu miasta i okolic. Pozostałych w Etapie Emigracyjnym i w innych więzieniach na terenie Gdyni poddawano dalszym selekcjom i badaniom przez gestapo.

Na czas przyjazdu Hitlera do Gdyni, który przypadł na 20 września 1939 r., aresztowania ustały. Einsatzkommando 16, które było odpowiedzialne za masowe aresztowania, zostało oddelegowane do ochrony Führera. W tym czasie zastosowano w Gdyni ostre środki dla zachowania bezpieczeństwa Hitlera. Wojenny komendant Gdyni Schall-Emden w rozkazie do mieszkańców nakazał wstrzymać w tym dniu wszelki ruch na trasie Sopot-Gdynia, zakazał wychodzenia z domów i otwierania okien przy ulicach: Adolf-Hitler-Strasse (ul. Świętojańska), Hindenburgstrasse (ul. Czołgistów), Adolf-Hitler-Platz (Skwer Kościuszki), Hermann-Göring--Strasse (ul. 10 Lutego), Lindenstrasse (ul. Krasickiego - jak podano w rozkazie, w istocie ul. Krasickiego odpowiadała ulica o niemieckiej nazwie Klinbestrasse) i ulicy Ks. Biskupa Bandurskiego (ul. Partyzantów), a więc na trasie przejazdu Hitlera i jego świty.

Einsatzkommando 16 podjęło ponownie działalność 22 września, dokumentując ją w raportach z 22, 23 i 25 września: "W dniach 22 i 23 września 1939 r. przebadano znowu w Gdyni 2400 osób. Przy tej okazji można było odnaleźć dalsze 22 osoby poszukiwane przez urzędy policji państwowej Rzeszy lub w Gdańsku".
"W Gdyni przesłuchano znowu w dniu 25 września 1939 r. 2700 osób, z których 1200 nadawało się do zwolnienia, podczas gdy 1500 musiano jeszcze tymczasowo zatrzymać do dalszego śledztwa. Na podstawie listów gończych placówek gestapo z Rzeszy aresztowano 21 osób. Dalsze 14 osób z różnych innych powodów zatrzymano w areszcie".

Dnia 25 września 1939 r. aresztowano w gmachu byłego Komisariatu Rządu grono profesorskie Państwowej Szkoły Morskiej. Jego członków wezwano pod pozorem odbioru przepustek uprawniających do wychodzenia na miasto. Tego dnia aresztowano inspektora Konstantego Maciejewicza, naczelnika Wydziału Mechanicznego Adama Morgulca, naczelnika Wydziału Nawigacyjnego Antoniego Ledóchowskiego, profesora matematyki Aleksandra Maresza, profesora fizyki Henryka Kossakowskiego, sekretarza Państwowej Szkoły Morskiej Włodzimierza Wnuka. Ze względu na podeszły wiek z grupy aresztowanych pracowników Państwowej Szkoły Morskiej zwolniono Adama Morgulca. Pozostałych pod eskortą zaprowadzono do Etapu Emigracyjnego. Stamtąd 29 września wraz z kilkoma tysiącami internowanych wymaszerowali pod eskortą tą samą drogą, wydeptaną przez poprzednie kolumny aresztowanych, do Gdańska-Westerplatte-Nowego Portu-Stutthofu. Część odesłano do Gdańska z powrotem do więzień Gdyni i Wejherowa.

Na krótkim odcinku trasy, z Gdyni do Orłowa, maszerującym towarzyszyły współczujące, przerażone spojrzenia bliskich, znajomych i nieznajomych rodaków; na dalszym odcinku trasy, od Sopotu aż do Nowego Portu, złowrogie okrzyki wyległych i przypatrujących się z satysfakcją miejscowych Niemców, grożących pięściami, miotających w kolumnę kamieniami i obrzucających ją obelgami.

Transport do Stutthofu z 29 września był ukoronowaniem pierwszego okresu działalności administracji wojskowej i podporządkowanych jej czynników cywilnych na terenie Gdyni. Jej bilans omawia raport Einsatzkommando 16 z 29/30 września 1939 r.:
"Przesłuchania w Gdyni, jak również na terenie powiatu morskiego w zasadzie zakończono. W Gdyni zostało aresztowanych około 120 osób w charakterze zakładników. Liczba aresztowanych na podstawie listów gończych wydanych w Rzeszy i w Gdańsku wynosi 130 osób, a liczba prewencyjnie aresztowanych obejmuje łącznie 2250 osób".

Po kapitulacji Helu 2 października 1939 r. Wehrmacht stopniowo wycofywał się z działalności administracyjnej i "porządkowej" na terenie Gdyni. Wszystkie agendy administracyjne sukcesywnie przekazywano działającej równolegle z administracją wojskową administracji cywilnej. Inicjatywę Wehrmachtu w akcji "utrzymania porządku" i "oczyszczenia" miasta z elementu niebezpiecznego dla "Wielkiej" Rzeszy przejęły gestapo i jednostki SS.

Podlegający władzom wojskowym zakładnicy z chwilą kapitulacji Helu zostali zwolnieni. Przebywali jednakże na wolności tylko przez kilka dni. Zostali bowiem wkrótce wszyscy aresztowani przez gestapo i 11 listopada 1939 r., w rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, którą Niemcy postanowili "uczcić" w specjalny sposób, prawie wszyscy rozstrzelani wraz z olbrzymią rzeszą innych obywateli miasta.

Dnia 23 października 1939 r. gdyńskie gestapo zwróciło się do ks. kanonika Turzyńskiego, jako dziekana, z zaproszeniem na rzekomą konferencję całego kleru dekanatu gdyńskiego. Konferencję wyznaczono na 24 października na godzinę 10.00 w siedzibie gestapo na Kamiennej Górze. Do gestapo przybyli o wyznaczonej godzinie wszyscy obecni w tym czasie księża. Z powodu nieobecności nie stawili się: kapłan szpitala ks. Franciszek Dąbrowski, późniejszy kanonik w Pelplinie, oraz wikariusze ks. Bo-niecki z Cisowej i ks. S. Kwiatkowski z Małego Kacka. W gestapo konferencja okazała się zręcznym bluffem, będącym tylko wabikiem na księży. Po sprawdzeniu personaliów przystąpiono mianowicie do szczegółowych badań dotyczących stosunku księży do Niemców, Rzeszy, przynależności do organizacji politycznych itp. Po długich męczących badaniach wypuszczono wówczas tylko ks. Klemensa Przeworskiego - proboszcza z Oksywia, jego wikariusza ks. Tadeusza Danielewicza, ks. Pawła Lubińskiego - proboszcza z Małego Kacka, ks. Romana Wiśniewskiego - proboszcza z Orłowa oraz ks. dyrektora "Caritasu", Mieczysława Żurka. Prawdopodobnie uratowały ich listy polecające od miejscowych Niemców.

Kilka dni później ponownie aresztowano ks. Mieczysława Żurka oraz ks. emeryta Kietermana. Dołączono ich do pozostałych aresztowanych, którzy przebywali już od kilku dni w Etapie Emigracyjnym na Grabówku. Stamtąd przewieziono ich tą samą co zwykle trasą do Nowego Portu, skąd 2 listopada 1939 r. zostali wywiezieni do Stutthofu, gdzie przebywało już sześciu gdyńskich księży; poza wspomnianą czwórką: ks. Stanisław Stefaniak - proboszcz portowej parafii z Gdyni i ks. emeryt Paweł Wielemski z Orłowa.

W skład grupy przybyłej do obozu 2 listopada wchodzili księża: Teodor Turzyński - dziekan gdyński, Czesław Racki, Jan Zakrzewski, Piotr Dunajski, Kazimierz Kalisz, Jan Bieńkowski, Anastazy Fierek - proboszcz z Gdyni-Cisowej, Józef Mówiński - proboszcz z Gdyni-Witomina, Brunon Olkiewicz - proboszcz z Gdyni-Obłuża i Mieczysław Żurek. W skład gdyńskiej grupy wchodziła grupa z parafii ojców jezuitów z dyrektorem Liceum w Orłowie - ojcem Józefem Koneweckim i prefektem - ojcem Karolem Sudy, oraz 3 ojców franciszkanów z Gdyni.

Pobyt grupy gdyńskich księży w Stutthofie trwał tylko parę dni. Po kilku dniach wywieziono ich w nieznanym kierunku. Prawdopodobnie wywieziono ich do Piaśnicy pod Wejherowem i tam 11 listopada 1939 r. zamordowano. W tym dniu rozstrzelano podczas egzekucji trwającej od wczesnego rana do trzeciej po południu prawdopodobnie 314 osób z Gdyni. Jednocześnie tego samego dnia Gdynia była widownią publicznej egzekucji. Przy kościele parafialnym na Obłużu policja rozstrzelała 10 uczniów. Powodem egzekucji było rzekome wybicie kamieniem szyby w lokalu posterunku na Obłużu. W rzeczywistości chodziło jednak o zastraszenie i sterroryzowanie społeczeństwa.

Lasy Piaśnicy były miejscem masowych egzekucji, w których hitlerowcy wymordowali największą część mieszkańców Gdyni i okolic. Okres najbardziej masowych egzekucji przypadał na październik i listopad 1939 r. Masowych zbrodni w Lasach Piaśnickich dokonywano na rozkaz dyrektora kryminalnego Friedricha Classa oraz komisarza kryminalnego SS--Hauptsturmführera Franza Koepkego. W tej zbrodniczej działalności współpracowali z nimi: starszy asystent kryminalny Herbert Teuffel, zwany głównym katem Piaśnicy, sekretarze kryminalni Reinhold Bruchard i Otto Patze. Bezpośredni udział w egzekucjach brali pod nadzorem Koepkego Herbert Teuffel i Untersturmführer Hans Sohn.

Przed wywiezieniem do Lasów Piaśnickich większość więźniów umieszczono w więzieniu wejherowskim. Naczelnikiem więzienia w owym okresie był Oberwachtmeister Schmand z Gdańska. Podczas jego rządów więzienia wejherowskie były niekiedy tak przepełnione, "że więźniowie nie mogli się swobodnie poruszać. Załadowane były więźniami wszystkie cele, korytarze, a nawet kaplica. Również przepełnione było i tzw. stare więzienie, które obejmowało zapewne 500 osób. Więźniowie byli obojga płci. Pochodzili z terenu Wejherowa, Pucka, Gdyni, Gdańska oraz okolicznych miejscowości, a rekrutowali się przeważnie spośród inteligencji [...], w początkach listopada 1939 r. poczęto zabierać z więzienia po kilka osób. Wywożono ich samochodami ciężarowymi rzekomo do gestapo do Gdyni. [...] Wywożeni przed wejściem do samochodu musieli składać na dziedzińcu swój bagaż oraz wszelkie drobiazgi, jakie mieli w kieszeniach ubrania" (relacja świadka na procesie Forstera - Józefa Grzenkowicza).

Do ponownych masowych aresztowań doszło w ostatnich miesiącach 1942 r. W intencjach hitlerowców miały one doprowadzić do załamania rozwijającego się ruchu oporu. We wrześniu 1942 r. za przynależność do Armii Krajowej i "Szarych Szeregów" aresztowano Macieja Gwiazdę, Garbego, Jacewicza, Sułkowskiego, Lucjana Cylkowskiego. Dnia 26 listopada 1942 r. nastąpiły dalsze aresztowania na podstawie listy sporządzonej przez dowództwo AK, która została znaleziona przez funkcjonariuszy gestapo. Za przynależność do AK i "Szarych Szeregów" aresztowano tego dnia większość członków, między innymi Bogusława Adamczyka, Jana i Czesława Bądzińskich, Zbigniewa Giezkę, Aleksandra i Jana Kaszubów, Felicjana Ładę, Zygmunta Narlocha, Zbigniewa Raczkiewicza, Czesława Szlachcikowskiego, Henryka i Alfonsa Szymańskich, Stanisława i Franciszka Wanagów, Jerzego Wojciechowskiego, Józefa Żmudzkiego, Władysława Żółtaniewskiego. Po śledztwie w gdyńskiej placówce gestapo wszystkich wywieziono do Gdańska na Neugarten 27 (obecnie ul. Gen. Świerczewskiego), gdzie mieściła się siedziba gestapo. Tam kontynuowano rozpoczęte w Gdyni śledztwo. Następnym etapem ich wędrówki był obóz koncentracyjny w Stutthofie.

Jesienne aresztowania w 1942 r. pochłonęły największą liczbę aresztowanych członków podziemnych organizacji Pomorza. Mieszkańcy Gdyni stanowili wśród nich połowę, pozostali to przedstawiciele Torunia, Chojnic, Kościerzyny, Tczewa oraz innych miejscowości.

Dnia 28 sierpnia 1943 r. aresztowano w placówce firmy ekspedycyjnej "Bergsped", znajdującej się na terenie portu gdyńskiego, pracujących tam członków Polskiej Armii Powstania. W chwili zdekonspirowania organizacja liczyła około 70 osób.

Zarówno w 1943, jak i w 1944 r. przeprowadzono w Gdyni szereg aresztowań w związku z przerzucaniem ludzi do Szwecji. Pierwsze przerzuty ludzi przez Bałtyk zaczęły się w początkach 1941 r. Gdyńscy dokerzy, współpracując z grupami przerzutowymi, za zgodą wtajemniczonych marynarzy szwedzkich pomogli w ucieczce do Szwecji wielu poszukiwanym przez gestapo członkom ruchu oporu. Usilne poszukiwania osób zajmujących się tą akcją doprowadziły do aresztowania w 1944 r. około 30 z nich.

Represje i aresztowania z większym lub mniejszym nasileniem trwały do końca rządów hitlerowskich. Większość aresztowanych gdynian osadzono w obozie koncentracyjnym w Stutthofie. Największą liczbę stanowili osadzeni we wrześniu, październiku, listopadzie i grudniu 1939 r. Wrzesień i październik to miesiące wzmożonej akcji aresztowań. Z powodu niekompletnej dokumentacji i częściowej tylko ewidencji byłego KL Stutthof trudno ustalić faktyczny stan liczebny transportów z Gdyni. Na podstawie zachowanej dokumentacji byłego KL Stutthof można ustalić jedynie liczbę gdynian osadzonych w obozie od 1 października 1941 do 17 kwietnia 1943 r., a więc w okresie mniej wzmożonych aresztowań niż okres poprzedni. Ostatecznej liczby osadzonych w tym okresie w obozie nie można traktować jako oddającej w pełni stan prawdziwy, gdyż nie upoważnia do tego brak czterech kart z ewidencji 1942 r. Według nich w okresie od 1 października 1941 do 17 kwietnia 1943 r. w obozie koncentracyjnym w Stutthofie osadzono 234 gdynian. W tym największą grupę stanowili aresztowani jesienią 1942 r. członkowie ruchu oporu.

Trudno też ustalić dokładną liczbę zamordowanych i zaginionych mieszkańców Gdyni. Dane źródłowe nie obejmują wszystkich, poza tym zawierają wiele nieścisłości i z tego powodu trudno ustalić liczbę strat. Dlatego też jedynie tytułem przykładu podajemy, że wśród ofiar hitlerowskiego terroru znajdowało się 15 radców Izby Przemysłowo-Handlowej, 12 nauczycieli, 14 księży katolickich, 65 członków Polskiego Związku Zachodniego, 34 funkcjonariuszy Śledczej Policji Państwowej, 10 pracowników Urzędu Morskiego, 10 chłopców z Obłuża i 31 kupców.

2. Wysiedlenia

Równolegle z masowymi aresztowaniami, egzekucjami i zsyłkami do obozów koncentracyjnych przeprowadzano, tak na terenie Gdyni jak i w całym okręgu, akcję masowych wysiedleń, będących typową formą eksterminacji pośredniej. Za przebieg akcji wysiedleńczej na terenie tzw. Reichsgau Danzig - Westpreussen odpowiedzialne były z rozkazu Himmlera Sipo i SD. W pierwszym okresie akcji wysiedlenia przeprowadzane były przez miejscowe władze policyjne i administracyjne oraz specjalnie do tego powołane terenowe sztaby przesiedleńcze. Dla centralnego kierowania akcją wysiedleńczą Reinhard Heydrich zarządzeniem z 23 stycznia 1941 r. utworzył przy inspektorze Sipo i SD w Gdańsku placówkę Um-wandererzentralstelle - UWZ (Centralnych Komórek Przesiedleń), faktycznie działającą od 15 listopada 1940 r. Na czele gdańskiego UWZ z siedzibą w Gdyni stanął kierownik Staatspolizeileitstell SS-Sturmbann-führer Wolff. Odtąd akcja wysiedleńcza kierowana była centralnie przez UWZ. Całość akcji wysiedleńczej na terenie okręgu z racji swych kompetencji nadzorował wyższy dowódca SS i policji H. Hildebrandt.

W pierwszym okresie akcja wysiedleńcza prowadzona była na życzenie i rozkaz niemieckiego dowództwa wojskowego. Ze względu na przekształcenie Gdyni w bazę Kriegsmarine domagało się ono jak najszybszego przeprowadzenia wysiedleń ludności polskiej. Ostateczny termin organizacyjnego opracowania akcji wysiedleńczej na terenie Gdyni wyznaczono na 5 października 1939 r. Do kierowania akcją wysiedleńczą powołano terenowy Umsiedlungsstab (Sztab do Spraw Przesiedleńczych), kierowany przez SS-Standartenführera Henschla. Ze Sztabem do Spraw Przesiedleńczych współpracował działający przy wyższym dowódcy SS i policji Ansiedlungsstab (Sztab Osiedleńczy) powołany dla sprowadzenia i ostatecznego osiedlenia obywateli niemieckich i folksdojczów z innych krajów Europy, w przypadku Reichsagu Danzig - Westpreussen z krajów nadbałtyckich, Besarabii i Rzeszy.

Pierwsze masowe wysiedlenie mieszkańców Gdyni odbyło się bez żadnego uprzedzenia. Prezydent policji SS-Brigadeführer Christoph Diehm nakazywał w swym ogłoszeniu z 12 października 1939 r.:
"Ze względu na bezpieczeństwo nakazuję ewakuację ludności polskiej dzielnicy Orłowa z wyłączeniem Kolibek i Małego Kacka do czwartku, dnia 12 października 1939 r. o godzinie 9.00.
1. Ludność zbiera się o godzinie 9-tej przy ul. Orłowskiej przed gmachem Zarządu Cywilnego.
2. Mieszkania należy zostawić otwarte. Klucze muszą pozostać w zamkach drzwi domowych, mieszkań i pokoi. Ponowne wejście do mieszkań po godzinie 9.00 uważa się za sabotaż.
3. Zabrać wolno zasadniczo tylko bagaż ręczny (ubrania, bieliznę, sztućce i osobiste przedmioty wartościowe). Meble i wszystkie do mieszkania należące urządzenia pozostawić należy w pomieszczeniach mieszkalnych.
4. Zniszczenia mieszkań i ich urządzeń uważa się za sabotaż.
5. Kto dopuści się aktów sabotażu i kto wbrew zakazowi posiada jeszcze broń, zostanie rozstrzelany".

Zaskoczonym mieszkańcom Orłowa dano 20 minut na opuszczenie mieszkań. Dłuższe przebywanie w mieszkaniu uważane było za sabotaż i groziło śmiercią. W tym dniu Orłowo opuściło 4000 mieszkańców, w tym 1300 dzieci. Pierwszych wysiedlanych umieszczono w peryferyjnych dzielnicach miasta - Grabówku, Chyloni, Witominie, gdzie zakwaterowano ich przejściowo w barakach lub u obcych polskich rodzin, a po zorganizowaniu przez administrację wojskową transportu wywieziono do Generalnego Gubernatorstwa. Przyczyny tego pośpiechu leżały między innymi w zakrojonej na szeroką skalę akcji osadniczej Niemców z Rzeszy oraz innych krajów Europy. Wyraźne opory Forstera, przeciwstawiającego się masowemu osadzaniu Niemców ze Wschodu, spowodowały stosunkowo mały napływ tzw. Niemców bałtyckich (Baltendeutschen). Z tego też powodu do Gdyni przybyło tylko 3500 Niemców bałtyckich. Natomiast całe zainteresowanie Forstera skoncentrowało się na osadnictwie Niemców ze "starej" Rzeszy i Gdańska.

Na potrzeby akcji wysiedleńczej 14 października 1939 r. Lobsack, jako pełnomocnik Forstera przy współpracy SS-Obersturmbannführera dr. Sandberga, opracował pierwsze lokalne kryteria oceny przynależności narodowej zamieszkałej w Gdyni ludności, w celu wyszukania znajdujących się wśród mieszkańców miasta folksdojczów. Według opracowanych przez nich kryteriów za folksdojcza należało uważać tego, kto był członkiem niemieckiej organizacji w Polsce lub nie będąc członkiem niemieckiej organizacji posługiwał się językiem niemieckim jako ojczystym, dzieci swoje posyłał do szkoły niemieckiej, wychowywał je w duchu niemieckim i mógł powołać się na nienagannego poręczyciela - Niemca. Natomiast mieszkańców Gdyni należących do autochtonicznej polskiej ludności Pomorza, lecz nie urodzonych w Gdyni zalecano osiedlić na terenie Kaszub - a więc w Kościerzynie, Kartuzach i Wejherowie, przy czym zastrzeżono, że w wymienionych miejscowościach należy ulokować tych tylko, którzy mają tam krewnych. Resztę ludności miejscowej zalecano traktować na równi z Polakami napływowymi aż do momentu, w którym ich mieszkania nie byłyby już potrzebne dla rodzin niemieckich przybywających do miasta. W ostatecznej konkluzji stwierdzono więc, że urodzeni w Gdyni mogą być również ewakuowani, jeżeli będzie tego wymagało dobro akcji osiedleńczej. Kierując się tymi kryteriami, przeprowadzono selekcję ludności, skazując na natychmiastowe wysiedlenie ludność przybyłą na teren miasta po 1918 r., inteligencję i działaczy politycznych, jeśli nie zostali aresztowani.

Przeprowadzanym wysiedleniom starano się nadać częściowo charakter dobrowolnej emigracji ludności. W wyznaczonych posterunkach policyjnych wydawano uprawniające do podróży numerowane bilety, z zaznaczoną liczbą osób i miejscem docelowym. Numerowany bilet kolejowy z podpisem prezydenta policji był jednocześnie przepustką graniczną, uprawniającą do przekroczenia granicy "w kierunku kraju rodzinnego", jak mawiali organizatorzy akcji. Ludność częściowo korzystała z tych przepustek, częściowo przenosiła się do innych dzielnic miasta, chcąc uchronić się przed wysiedleniem. Wiedząc o tym, miejscowe władze w celu przyspieszenia tempa akcji wysiedleńczej 24 października w licznie rozlepionych plakatach podały do wiadomości tzw. Ostatnie rozporządzenie, z którego treści wynikało, że kto dobrowolnie nie opuści Gdyni, będzie wysiedlony przymusowo, wzywając przy tym pozostałą ludność do jak najszybszego opuszczenia miasta.

Wszystkich ewakuowanych gromadzono przed dworcem od strony ul. Albert-Forster-Strasse, tj. Morskiej (obecnie Czerwonych Kosynierów) i po przeprowadzeniu rewizji osobistej wywożono codziennie wagonami towarowymi do Generalnego Gubernatorstwa, w kierunku Częstochowy, Kielc, Siedlec i Lublina. Według "Dziennika Wojennego Dowództwa Wojskowego Gdańsk - Prusy Zachodnie" do dnia 26 października 1939 r. wysiedlono tym sposobem z miasta 12 271 mieszkańców. Natomiast "dobrowolnie" opuściło miasto około 38 tys. osób. Tak więc Gdynię opuściło wówczas przeszło 50 tys. mieszkańców. Pozostałych zmuszono do opuszczenia ich mieszkań i zamieszkania na peryferiach miasta.

Organizatorzy akcji wysiedleńczej na terenie Gdyni nie zapominali o olbrzymim zapotrzebowaniu na siłę roboczą w rozwijającym się przemyśle zbrojeniowym i innych gałęziach gospodarki miejskiej. Najbardziej potrzebni polscy specjaliści z różnych dziedzin gospodarczych z powodu aktualnego braku wykwalifikowanych sił niemieckich zostali wyłączeni z akcji wysiedleńczej. W piśmie z 16 października 1939 r. zobowiązano władze lokalne do sporządzenia wykazów zapotrzebowania na lekarzy, adwokatów, rzemieślników i przedstawicieli innych zawodów w celu uzupełnienia zwolnionych przez wysiedlonych Polaków miejsc. W związku z wywłaszczeniem szpitala Sióstr Wincentek bardzo ważna okazała się sprawa obsady zwolnionych etatów lekarskich. Z tego też względu sporządzono listy lekarzy polskich, których z uwagi na brak siły fachowej postanowiono zostawić w mieście. Z podania Urzędu Zdrowia do Władz Bezpieczeństwa wynika, że pozostawiono w mieście, jako niezbędnych dla zagwarantowania mieszkańcom miasta koniecznej opieki zdrowotnej, 33 polskich lekarzy, pozostałych 14 przeznaczono do wysiedlenia. Pozostawiono także 25 osób z personelu pomocniczego oraz część personelu farmaceutycznego. Łącznie wydano 799 dowodów stwierdzających niezbędność tych osób na terenie miasta.

Dla podsumowania wyników dotychczasowej polityki eksterminacyjnej na obszarze Reichsgau Danzig - Westpreussen i ustalenia struktury narodowościowej mieszkańców tego okręgu przeprowadzono z rozkazu Forstera w dniach od 3 do 6 grudnia 1939 r. powszechny spis ludności. Spisem tym miała być objęta cała ludność (Gdynia nie została objęta spisem) bez względu na przynależność narodową. Obowiązkowi spisowemu nie podlegali jedynie żołnierze Kriegsmarine, Wehrmachtu, członkowie Arbeitsdienst (Służby Pracy) oraz osoby znajdujące się w obozach jenieckich, obozach dla wysiedlanej ludności polskiej, urzędnicy niemieccy, funkcjonariusze NSDAP oraz członkowie formacji narodowosocjalistycznych. W arkuszu spisowym w rubryce "język ojczysty" wyszczególniono obok języka niemieckiego i polskiego język kaszubski. Była to zapowiedź sztucznego podziału społeczeństwa polskiego na rzekomo obce etnicznie grupy narodowościowe.

Wyniki spisu miały posłużyć władzom hitlerowskim do sporządzenia wykazów wysiedleńczych. Władze hitlerowskie zamierzały początkowo wysiedlić z Gdyni wszystkich pozostałych Polaków. W związku z tym zamierzano zastąpić polskich robotników portowych holenderskimi. W porozumieniu z Zarządem Portu w Gdyni ustalono, ilu polskich robotników jest aktualnie potrzebnych i tych na razie postanowiono wykluczyć z akcji wysiedleńczej. Okazało się jednak, że zapotrzebowanie miasta na wykwalifikowane siły było większe, niż sądzono i niż była w stanie zaspokoić akcja osiedleńcza, dlatego zaniechano całkowitego wysiedlania polskich specjalistów i robotników, bez których przemysł zbrojeniowy nie mógłby funkcjonować, a Kriegsmarine nie otrzymałaby sprzętu i uzbrojenia.

Do akcji wysiedleńczej ponownie przystąpiono w pierwszych dniach maja 1940 r., wysiedlając wówczas z Gdyni 138 osób. Masowy charakter miały wysiedlenia przeprowadzone we wrześniu-październiku 1940 r., którymi w Gdyni objęto 22 tys. osób. W ich głównie rezultacie w początkach 1941 r. Gdynię zamieszkiwało 26 824 Niemców i 62 100 Polaków.

Nie bez wpływu na przebieg akcji wysiedleńczej pozostawały wydarzenia na froncie wschodnim oraz związane z tym militarne i gospodarcze problemy III Rzeszy. Zarówno okres poprzedzający agresję na Związek Radziecki, jak i późniejszy wykazał olbrzymie zapotrzebowanie na wykwalifikowane siły robocze. Werbunek do armii powodował ciągły odpływ niemieckich fachowców, a zapotrzebowanie armii stale wzrastało, poza tym środki transportu potrzebne były Wehrmachtowi do koncentracji wojsk na granicy ze Związkiem Radzieckim. Dlatego 16 marca 1941 r. wydano zarządzenie wstrzymania transportów do Generalnego Gubernatorstwa.

3. Polityka germanizacji

Dążąc do jak najszybszej likwidacji wszelkich przejawów polskości, okupant zwiększał wysiłki, których celem była germanizacja części ludności polskiej. Podstawą prawną miało się stać rozporządzenie o niemieckiej liście narodowej z 4 marca 1941 r. Zgodnie z nim ludność ziem włączonych do Rzeszy podzielono na cztery grupy:
grupa I - obejmowała wszystkich Niemców, którzy mieszkali na ziemiach polskich w okresie II Rzeczypospolitej, otwarcie manifestowali swoją niemieckość i czynnie współdziałali na rzecz Niemiec hitlerowskich;
grupa II - obejmowała Niemców zachowujących stanowisko neutralne w życiu politycznym, niezaangażowanych w działalność niemieckich organizacji, ale kultywujących tradycje niemieckie w życiu rodzinnym, posyłających swoje dzieci do szkół niemieckich oraz posługujących się językiem niemieckim jako ojczystym;
grupa III - obejmowała osoby pochodzące z niemieckich małżeństw mieszanych oraz należące do sztucznie utworzonej tzw. warstwy pośredniej: Kaszubów, Mazurów, Ślązaków itd.;
grupa IV - obejmowała wszystkich pozostałych Polaków, którym przypisywano niemieckie pochodzenie.

Osoby wpisane do grupy III i IV nie były "pełnowartościowymi" obywatelami Rzeszy. Zakwalifikowanie ich do wyższej grupy było możliwe dopiero po 10-letnim okresie próbnym, w którym mogłyby wykazać się cechami "pełnowartościowego" obywatela Rzeszy. "Specjaliści" od spraw narodowościowych doktorzy Wetzel i Hecht stwierdzili:

"Celem polityki niemieckiej jest wyselekcjonowanie warstwy należącej do rasy nordyckiej i jej germanizacja oraz utrzymanie na niskim stopniu kultury osobników pochodzenia rdzennie polskiego i stopniowe wysiedlenie ich na tereny etniczne polskie [...]. Mieszańców niemiecko-polskich i ludzi pochodzenia niemieckiego, którzy nie zostali wpisani na listę narodową, byłoby najlepiej przenieść do Rzeszy i tam ich zgermanizować. Dzieci z takich małżeństw trzeba wychować w specjalnych zakładach i usunąć spod wpływu rodziców. Spośród ludności przeznaczonej na wysiedlenie należy wybierać dzieci rasowo wartościowe w wieku najwyżej 8-10 lat i umieścić je w Rzeszy. Dzieci te mają przebywać w niemieckich zakładach wychowawczych lub przy niemieckich rodzinach. Z krewnymi polskimi nie wolno im utrzymywać żadnych kontaktów. Dzieci te otrzymają nazwiska niemieckie [...]. Większość ludności polskiej musi być usunięta z terenu nowej Rzeszy, gdyż nie nadaje się do zniemczenia, głównie z powodów narodowo-politycznych. [...] Kaszubi, Mazurzy i Ślązacy pozostaną na miejscu, ponieważ istnieje możliwość ich zniemczenia. Ci z nich jednak, którzy świadomie czują się Polakami, muszą być wysiedleni".

Na podstawie § 2 rozporządzenia o niemieckiej liście narodowościowej oraz przynależności państwowej we wcielonych obszarach wschodnich z 4 marca 1941 r. utworzono z natychmiastową ważnością przy zarządzie miejskim w Gdyni filię niemieckiej listy narodowościowej - Zweigstelle der Deutsche Volksliste. Na stanowisko kierownika filii i referenta do spraw ludnościowych powołano miejskiego asesora dr. Weidemanna. W skład Zweigstelle der Deutsche Volksliste wchodzili - oprócz nadburmistrza -> przywódca partyjny lub osoba wyznaczona przez niego, zastępca przywódcy partyjnego do spraw narodowościowych, przedstawiciel szefa policji i służby bezpieczeństwa oraz kilku miejscowych folksdojczów wyznaczonych przez burmistrza lub starostę. Poprzednio o wpisie na listę folksdojczów i przyznawaniu dowodów przynależności narodowej decydowali miejscowi kreisleiterzy NSDAP przy pomocy władz administracyjnych. Sygnałem rozpoczynającym najbardziej bezwzględny etap polityki germanizacyjnej na całym obszarze Reichsgau Danzig - Westpreussen była odezwa Forstera z 22 lutego 1942 r.:

"Aby jednak żadnego mężczyzny lub żadnej kobiety nie pozbawić możliwości powrotu do niemieckiego środowiska narodowościowego, wydaję niniejsze publiczne orędzie do wszystkich tych, którzy czują się Niemcami czy też mają krewnych w Rzeszy i chcą być zaszeregowani do niemieckiej grupy narodowościowej, aby zgłosili się do 31 marca 1942 roku w celu przyjęcia ich na niemiecką listę narodowościową. Żaden człowiek, który chce powrócić do niemieckiego środowiska narodowościowego, a który został pominięty, nie może być pokrzywdzony. Niniejsza proklamacja ma być ostatnią szansą, by stać się znów pożytecznym człowiekiem grupy narodowościowej. Kto jednak mimo tego wezwania przyjęcie na niemiecką listę odrzuci i zadeklaruje, że nie chce być Niemcem, chociaż warunki ku temu istnieją, nie może później, szczególnie po ostatecznym zwycięstwie, mieć żadnych widoków na przyjęcie do szeregów niemieckiego narodu. Właśnie teraz, kiedy naród niemiecki walczy o swoją egzystencję i wolność, musimy mieć pewność, kogo należy na tutejszych terenach traktować jako Niemca, kogo jako Polaka. [...] Kto tę szansę jednak odrzuci, musi sobie zdawać sprawę z tego, że w przyszłości będzie traktowany jako nie należący do narodu niemieckiego i nawet oznaczony będzie jako Polak i podlegać musi specjalnym przepisom dla Polaków. A tym samym będzie zrównany z najgorszymi wrogami narodu niemieckiego".

Zaniechano więc selekcji upatrzonych osób, a wzywano wszystkich. Odezwa traktowała zgłoszenie się na folkslistę jako obowiązek, którego niespełnienie spowoduje zaliczenie do najgorszych wrogów narodu niemieckiego. Ta nagła zmiana kryteriów przynależności do narodu niemieckiego spowodowana była rosnącym zapotrzebowaniem armii niemieckiej na żołnierzy. Od chwili wydania odezwy atmosfera terroru i przemocy była tak silna, że pod jej wpływem wytworzyła się psychoza desperackiego ratowania się przez podpisanie folkslisty. Opór był tym bardziej utrudniony, że wezwania były indywidualne, a w razie odmowy opornymi zajmowały się miejscowe władze policji bezpieczeństwa. Pamięć o wymordowanych, wyrzuconych z domów i wypędzonych spowodowała, że wpis w tym okresie podyktowany był wyłącznie chęcią ratowania życia swego i najbliższych. Dopiero w tym okresie akcja zniemczania dała znaczne wyniki. Dane komisji rehabilitacyjnej z terenu Gdyni z 1946 r. wskazują na liczbę 19 813 osób eingedojczowanych (grupy III i IV, a nawet częściowo II). Nie można jednak liczby tej traktować jako oddającą pełny stan zniemczonych, ponieważ nie wszyscy wpisani na niemiecką listę narodowościową złożyli wnioski o rehabilitację, w następstwie czego musieli opuścić Polskę.

Wobec pozostałych Polaków, którzy oparli się wpisowi na niemiecką listę narodowościową, zastosowano ostre sankcje dyskryminacyjne, uzależnione jednak każdorazowo od umiejętności fachowych i od postawy wobec administracji hitlerowskiej, a tym samym III Rzeszy. Zgodnie z założeniami "ekspertów" do spraw narodowościowych, doktorów Hechta i Wetzla:

"Polacy nie mogą być właścicielami sklepów. Stanowiące dotychczas ich własność grunty, także i rolne, zostaną wywłaszczone. Polacy nie mogą trudnić się samodzielnie rzemiosłem ani być majstrami [...]. W przyszłości na ziemiach wschodnich nie będzie szkół polskich [...]. Należy zakazać odprawiania wszelkich nabożeństw w języku polskim itd. [...]. Aby zlikwidować wszelką odrębność kulturalną i gospodarczą, nie mogą istnieć żadne korporacje, związki i stowarzyszenia polskie [...]. Niedozwolone są polskie restauracje i kawiarnie. Polacy nie mogą uczęszczać do niemieckich teatrów, kabaretów i kin. Należy zamknąć polskie teatry, kina i inne placówki kulturalne. Nie będzie polskich gazet; tak samo produkcji polskich książek oraz wydawania polskich czasopism. Z tych samych powodów Polacy nie mają prawa posiadać radioodbiorników oraz gramofonów [...]".

Lista zakazanych Polakom przedmiotów podlegających konfiskacie była znacznie dłuższa. Oprócz radioodbiorników i gramofonów nie wolno było Polakom posiadać lornetek, instrumentów muzycznych, długich skórzanych butów, skórzanych teczek itp. Wszystko to zostało zarekwirowane przez Główny Urząd Powierniczy Wschód i przekazane do dyspozycji napływających do miasta Niemców bądź zarządu miejskiego.

W parze z tymi restrykcjami, z przymusem pracy, z pogarszającym się stale położeniem materialnym ludności polskiej szło dążenie okupanta do zlikwidowania wszelkich przejawów polskiego życia narodowego. Najważniejszym i najbardziej rygorystycznie przestrzeganym był zakaz używania języka polskiego zarówno w życiu publicznym, jak też prywatnym. Wszystkie polskie instytucje oświatowe, naukowe i kulturalne zostały zamknięte, a ich eksponaty i materiały bądź wywiezione, bądź też zniszczone. Zniszczona została między innymi Biblioteka Polskiego Związku Zachodniego w Gdyni - około 4 tys. dzieł. Zniszczono oraz wywieziono księgozbiór naukowy Instytutu Bałtyckiego - około 9 tys. woluminów, z czego po wojnie odnaleziono i zebrano około dwóch trzecich, oraz rękopisy przygotowywanych prac na ogólną sumę 10 tys. zł przedwojennych. Łączna suma strat wynosiła 50 tys. zł przedwojennych. Zniszczona została bądź zrabowana biblioteka Dowództwa Marynarki Wojennej i Towarzystwa Wiedzy Wojskowej. Wywieziono z Morskiego Laboratorium Rybackiego przyrządy naukowe wartości 73 tys. zł, bibliotekę wartości 70 tys. zł, kolekcję muzealną wartości 50 tys. zł, środki lokomocji (kuter badawczy, łódź motorowa, 2 łodzie wiosłowo-żaglowe) wartości 112 tys. zł, zapasy szkła i chemikaliów wartości 3,5 tys. zł.

Ogromne straty poniosło szkolnictwo polskie, które we wrześniu nie wznowiło już swej działalności. Natychmiast bowiem po wkroczeniu okupant organizował niemieckie władze szkolne, które przejęły polski majątek szkolny. W ramach akcji porządkowania urządzeń i pomieszczeń szkolnych zarządzono palenie map, globusów, obrazów, bibliotek szkolnych i nauczycielskich. Pomoce naukowe i urządzenia szkolne w znacznej ilości zostały zniszczone bądź wywiezione do Rzeszy. Poza tym zamordowano bądź usunięto w pierwszych miesiącach okupacji polski personel nauczycielski. Pracę w szkolnictwie rozpoczęli nauczyciele niemieccy sprowadzeni z Rzeszy i Gdańska.

Z końcem września 1939 r. władze okupacyjne zaczęły organizować szkolnictwo powszechne czteroklasowe, które w większości objęło dzieci polskie. W szkołach powszechnych tworzono oddzielne klasy dla dzieci polskich, oddzielnie dla niemieckich, a potem eingedojczowanych. Dzieci polskie obowiązywał w szkołach powszechnych język niemiecki, przestrzegano ściśle zakazu używania języka polskiego. Edukacja dzieci polskich kończyła się zwykle na szkole powszechnej, której działalność ograniczała się do germanizowania. Do szkół średnich licealnych i zawodowych kierowano wyłącznie uczniów niemieckich - reichsdojczów i folksdojczów.

Zakazy niemieckiej administracji wkroczyły również na teren kościoła katolickiego. Administrator diecezji chełmińskiej, w skład której wchodził dekanat gdyński, ks. biskup Carl Maria Splett już w swym pierwszym zarządzeniu z kwietnia 1940 r. nakazał używać w kościołach diecezji gdańsko-chełmińskiej jedynie języka niemieckiego. Zarządzenie to zabraniało odprawiania nabożeństw w języku polskim, głoszenia kazań po polsku i śpiewania polskich pieśni kościelnych.

W przeważającej mierze placówki kościelne obsadzone były przez duchownych niemieckich. Nielicznie ocalały polski kler zmuszony był zarówno przez władze świeckie, jak też kościelne do podporządkowania się niemieckim zarządzeniom na terenie kościoła. W okresie działalności niemieckiej administracji kościelnej kościół Najświętszej Marii Panny w Gdyni zamieniono na zbór ewangelicki. Rozebrano doszczętnie kościół parafii Orłowo-Kolibki. Zniwelowano cmentarz w Gdyni Obłużu-Pogórzu. Zniszczono pomniki, krzyże i kaplice - krzyż przy kościele na Grabówku zwalono 19 października 1939 r., prawie w tym samym czasie zwalono krzyż na Kamiennej Górze i przy kościele Najświętszej Marii Panny.

W ramach akcji usuwania śladów polskości zwalono między innymi pomnik nagrobny gen. Gustawa Orlicz-Deresza na Oksywiu, zdjęto popiersie Henryka Sienkiewicza na Kamiennej Górze oraz tablicę pamiątkową Stefana Żeromskiego. Starano się niszczyć nie tylko wszelkie przejawy polskości, ale także i wszystko to, co mogło ją przypominać.



--------------------------------------------------------------------------------


Gospodarka Gdyni w okresie okupacji hitlerowskiej

Bezpośrednio po zajęciu Gdyni okupant przystąpił do reorganizacji jej gospodarki, przestawiając ją całkowicie na tory wojenne. Nastąpiła przede wszystkim rozbudowa przemysłu zbrojeniowego kosztem dotychczasowych zadań spełnianych przez port i przemysł pracujący na potrzeby ludności. W centrum uwagi hitlerowskich władz okupacyjnych znajdował się przede wszystkim obszar portowy Gdyni, na terenie którego zamierzano głównie skoncentrować przemysł zbrojeniowy, a także zorganizować nieodzowny, współdziałający przemysł pomocniczy.

Jeszcze w okresie poprzedzającym wydanie odpowiednich zarządzeń, prawnie sankcjonujących konfiskatę mienia polskiego, skonfiskowano mienie portowe i istniejących na terenie portu instytucji wraz z całym polskim mieniem państwowym, samorządowym, majątkiem stowarzyszeń, związków i zrzeszeń, a także mieniem osób prywatnych i przekazano je miastu. Władze miejskie z rozkazu Führera były zobowiązane do przekazania skonfiskowanego mienia i własności ziemskiej w pierwszej kolejności Kriegsmarine oraz respektowania wszystkich jej życzeń i potrzeb. Tym sposobem Kriegsmarine weszła w posiadanie portu gdyńskiego i w większości majątku znajdującego się na jego terenie.

Port gdyński, będąc portem wybitnie handlowym, nie odpowiadał zadaniom Kriegsmarine, wobec czego musiał ulec przebudowie i dostosowaniu do potrzeb bazy wojennej. Zbędne dla bazy wojennej wyposażenie związane z handlową działalnością portu zostało zlikwidowane bądź wywiezione do Gdańska lub Rzeszy. Z tych samych przyczyn uległy likwidacji liczne przedsiębiorstwa i instytucje handlowe portu. Jedynie niewielką część portu przeznaczono na usługi handlowe oraz na potrzeby rybołówstwa i połączono ją z portem gdańskim w jeden obszar handlowy, poddany wspólnemu zarządowi Danziger Hafengesellschaft m.b.H. (Gdańskie Towarzystwa Portowe) z siedzibą w Gdańsku. Z ramienia Gdańskiego Towarzystwa Portowego bezpośrednio nadzorował działalność handlową portu gdyńskiego Kaiverwaltung (Zarząd Nabrzeży). Działalność zlikwidowanych polskich przedsiębiorstw portowych i instytucji handlowych przejęło pięć nowo powstałych prywatnych firm niemieckich.

Prym w obrotach handlowych wiódł węgiel, koks i brykiety, w następnej kolejności szła ruda, która w przeciwieństwie do towarów węglowych była towarem importowanym głównie ze Szwecji. Do przeładunku węgla pozostawiono basen węglowy wraz z wszystkimi niezbędnymi urządzeniami przeładunkowymi. Dostęp do niego miały jedynie statki węglowe szwedzkie, duńskie, fińskie i norweskie. Do innych basenów miały dostęp wyłącznie statki przywożące materiały zaopatrzeniowe dla Wehrmachtu i Kriegsmarine, głównie artykuły żywnościowe, umundurowanie i amunicję. Główną rolę w eksporcie węgla spełniał Oberschlesisches Steinkohlen - Syndykat G.m.b.H. Umschlagstelle Danzig (Górnośląski Syndykat Węglowy - Oddział w Gdańsku).

W 1942 r. do obu portów przywieziono łącznie 1,654 mln t towaru, tj. 25,5% całego obrotu handlowego, wywieziono natomiast 4,832 mln t, co stanowiło 74,5% całego przeładunku. Natomiast w 1943 r. przywieziono 1,547 mln t, tj. 20,5% całości przeładunku, wywieziono 5,926 mln t, co stanowiło 79,5% całości. W całych przeładunkach, zarówno w 1942 r. jak i w 1943, wywóz zdecydowanie górował nad przywozem. Udział Gdyni w przeładunkach własnych wynosił w 1942 r. 3,323 mln t - 56,3%;, Gdańska natomiast 2,576 mln t - 43,7%. W 1943 r. wynosił dla Gdyni 3,399 mln t - 48,2%, dla Gdańska 3,656 mln t - 51,8%. Jak bardzo zmalała handlowa działalność tego portu, wskazują liczby: gdy przeładunki globalne portu gdyńskiego w 1938 r. wynosiły 9,174 mln t, to w 1942 r. - 3,323 mln t, a w 1943 r. - 3,399 mln t.

Część portu gdyńskiego wydzielono na potrzeby rybołówstwa. Hitlerowskie władze miasta zainteresowane były w utrzymaniu i dalszej działalności rybołówstwa na rzecz gospodarki żywnościowej, wraz z rosnącymi trudnościami w zaopatrzeniu rynku w mięso zwierzęce rosło bowiem zapotrzebowanie na ryby i produkty rybne. Już w pierwszych dniach okupacji władze hitlerowskie przystąpiły do tworzenia niemieckiej organizacji rybackiej. Utworzono w Gdyni Oberfischmeisteramt (Urząd Głównego Rybaka), z siedzibą w Morskim Urzędzie Rybackim, na czele którego stanął wyższy urzędnik administracji rybołówstwa morskiego w byłym Wolnym Mieście Gdańsku - Stahlberg.

Morskie połowy dawały względnie dobre wyniki w łatach 1940-1942, później uległy znacznemu zmniejszeniu. Było to spowodowane powoływaniem rybaków do Kriegsmarine lub Wehrmachtu, zwiększającym się wraz z porażkami ponoszonymi na froncie wschodnim, rosnącą reglamentacją sprzętu rybackiego, paliw i smarów, wykorzystywaniem kutrów rybackich do wyławiania min, których coraz więcej zrzucało na wody przybrzeżne lotnictwo alianckie. W maju 1941 r. stan floty rybackiej osiągnął najwyższy poziom w ciągu całej wojny; czynne były: 124 kutry rybackie, 10 łodzi motorowych i 160 łodzi wiosłowo-żaglowych. Później stan floty obniżył się.

Usługi portu gdyńskiego na rzecz handlu i rybołówstwa były znikome w porównaniu z usługami na rzecz Kriegsmarine. Jak wspomniano, port gdyński miał służyć wyłącznie celom militarno-strategicznym i pod tym kątem widzenia przeprowadzone zostały najrozmaitsze prace adaptacyjne, zwłaszcza od wiosny 1940 do końca 1941 r. Gruntownie przerobiono znajdujące się na nabrzeżu Holenderskim magazyny "Warty" i Dworzec Morski na urzędy wojskowe, takie jak dział kartografii, biura arsenału i zaopatrzenia nawigacyjnego. Na nabrzeżu Polskim przerobiono na magazyny mundurowe, częściowo amunicji oraz innych artykułów zaopatrzenia wojska, składy "Cukroportu", "America Scantic Lines" i "Panta Rei". Pozostawiono chłodnię dla magazynowania artykułów żywnościowych przeznaczonych dla wojska. Na nabrzeżu Indyjskim nadal pracował, tym razem na zaopatrzenie wojska, przejęty elewator. Nie uszkodzony pozostał również zbiornik na melasę. Natomiast Łuszczarnię Ryżu zamieniono na składy, a portowe zakłady przemysłu tłuszczowego, Olejarnię ,Union", od czasu do czasu uruchamiano na potrzeby intendentury wojskowej. Wolna strefa była obszarem bardzo pilnowanym i izolowanym. Zgromadzono tam składy rozmaitych artykułów wojennych, zwłaszcza torped. Urządzono tam również warsztaty reparacyjne sprzętu wojennego, zwłaszcza dla Kriegsmarine. Na terenie wolnej strefy znajdowało się 6 budynków, w których były warsztaty remontowe artylerii przeciwlotniczej, reflektorów, karabinów ręcznych i maszynowych, skład torped oraz warsztaty, w których ładowano powietrze do komór powietrznych torped, drobne warsztaty remontowe torped, magazyny, warsztaty ślusarskie, tokarskie, stolarskie oraz kotłownie centralnego ogrzewania wszystkich budynków położonych na terenie strefy wolnocłowej.

Magazyny broni urządzono również na nabrzeżu Rotterdamskim w byłych magazynach Urzędu Morskiego. Usunięto z wolnej strefy i z nabrzeża Rumuńskiego kilka kranów portalowych, każdy o nośności około 5 t, i przetransportowano je do Gdańska. W ich miejsce sprowadzono z Rzeszy kilka dużych pływających dźwigów, bardziej przydatnych w nowej działalności portu. Poza tym w celu zapewnienia bezpieczeństwa i spokojnego postoju w porcie okrętom wojennym zamknięto lukę w molu przed basenami II i III oraz zwężono wjazd do basenu I. Ponadto zwężono przez wybudowanie dwóch mol z kesonów kamiennych długości 80 m i 117 m do 100 m szerokości kanał portowy na wysokości Kapitanatu. Wybudowano również kryte betonowe schrony dla okrętów podwodnych, a część hal i magazynów przebudowano na warsztaty produkujące części do okrętów podwodnych i samolotów.

Dla wzmocnienia potencjału wojennego Rzeszy wykorzystano jako zakłady remontowe dla niemieckiej floty wojennej istniejące na terenie portu, na obszarze dzisiejszej Gdyńskiej Stoczni Remontowej, Stocznie Gdyńską i Rybacką. Zadania przywrócenia pełnej sprawności obydwu stoczniom otrzymała stocznia "Deutsche Werke Kiel A.G." z Kilonii. Pierwsi pracownicy ze stoczni kilońskiej rozpoczęli pracę 19 stycznia 1940 r. Przede wszystkim zmieniono nazwę starej Stoczni Gdyńskiej na "Deutsche Werke". Następnie powiększono obszar stoczni aż do terenów firmy "Giesche", wybudowano nowe hale maszynowe i warsztaty. Oddano ponownie do eksploatacji zatopiony dok pływający o nośności 2500 t.

W styczniu 1941 r., również pod patronatem stoczni kilońskiej, przystąpiono do rozbudowy stoczni, którą zaczęto budować przed 1939 r. przy basenie VII. Zamierzano ją przekształcić w największą stocznię w Europie, nowoczesny ośrodek budowy jednostek wojennych, w tym okrętów liniowych i lotniskowców. Plany zakładały budowę statków o nośności 120 tys. t, a nawet do 145 tys. t. Dla stoczni planowano duży suchy dok oraz pochylnie. Ostateczny projekt budowy stoczni zalecał budowę dwóch suchych doków o długości 355 m i szerokości 60 m i pochylni o długości 280 m i szerokości 40 m oraz budowę suchego doku w schronie o długości 220 m i szerokości 40 m. W przeciwieństwie do starej stoczni przy basenie II nowa stocznia miała być stocznią produkcyjną. Jednakże klęski Kriegsmarine i nasilające się bombardowania alianckie na zachodzie zmusiły już w 1942 r. do podjęcia przez tę stocznię także zadań remontowych. W latach 1942- 1943 wykonano w obydwóch stoczniach prace remontowe obejmujące między innymi 300 okrętów podwodnych, 15 niszczycieli, 50 okrętów patrolowych, 50 ścigaczy i 70 trałowców. Liczba załogi obydwóch zakładów (stara i nowa stocznia wspólnie) wynosiła już 30 września 1943 r. 5788, a pod koniec 1944 r. - około 7000.

Poza remontami w nowej stoczni podjęto produkcję sekcji okrętów podwodnych typu XXI. W roku gospodarczym 1943/1944 stocznia ta wyprodukowała 142 sekcje, a w 1944 r. zwiększono produkcję do 16 sztuk sekcji miesięcznie. W czasie bombardowania przez aliantów Gdyni 9 października 1943 r. stocznia przy basenie II została poważnie uszkodzona. Zniszczeniu uległa hala kadłubowa oraz dwa mniejsze doki, co spowodowało ograniczenie działalności stoczni. Stocznia przy basenie VII pozostała nie uszkodzona. Stan jej pełnej sprawności trwał do 18 grudnia 1944 r. Tego dnia ciężki atak bombowców amerykańskich spowodował jej znaczne zniszczenie. Unieruchomione zostały obydwa wielkie doki pływające o nośności 40 tys. t i 70 tys. t. Mniejsze doki zostały uszkodzone. Zbombardowano hale, w których produkowano sprzęt stoczniowy i lotniczy, schron dyrekcji i nadzoru stoczni, bazę transportu oraz remontowane jednostki.

Pod koniec stycznia 1945 r. wraz ze zbliżającym się frontem wschodnim nastąpiła stopniowa ewakuacja stoczni. Wraz ze zdemontowanymi urządzeniami stoczni odesłano do Kilonii nie wyremontowane jednostki wojenne, między innymi krążownik "Admiral Hipper" oraz statek S/S "Deutschland". Jeszcze jednak 16 marca 1945 r. na stoczni znajdowały się 33 jednostki, w tym 1 niszczyciel, 3 torpedowce, 3 okręty podwodne. Rozkaz zniszczenia pozostałych urządzeń stoczniowych wydano 25 marca, tuż przed wyzwoleniem Gdyni.

Poza personelem niemieckim spełniającym funkcje kierownicze i nadzorcze zatrudniano w stoczniach olbrzymią rzeszę przymusowych robotników, w przeważającej części Polaków, także Belgów, Holendrów, oraz jeńców: francuskich - 2151, radzieckich - 230, angielskich - 308, (dane wg stanu z lipca 1942 r.), a później i włoskich. Jeńcy zatrudnieni na obszarze portu i stoczni zgromadzeni byli na terenie Gdyni w czterech obozach jenieckich, zorganizowanych z powodu braku i dla uzupełnienia sił roboczych.

Narastający brak siły roboczej był przyczyną utworzenia w sierpniu 1944 r. na terenie przylegającym do stoczni przy basenie VII podobozu pod nazwą Kommando - Gotenhafen będącego filią obozu koncentracyjnego Stutthof. Bezpośrednią "pieczę" nad tą filią roztoczyła Kriegsmarine wystawiając 34 wartowników dla tego obozu. Kierownikiem podobozu został początkowo SS-Oberscharführer Johannes Kuhlmann, od 9 grudnia 1944 r. z polecenia Komendantury KL Stutthof skierowany na to stanowisko został SS-Oberscharführer Josef Bock. Do podobozu wyznaczono 1000 więźniów. Pierwszych stu więźniów wysłano 16 października 1944 r., pozostałych dostarczano etapami. Większość więźniów pracowała w warsztatach i halach stoczni przy montażu okrętów podwodnych, pozostali zatrudnieni byli przy innych pracach na terenie stoczni. Więźniowie byli różnej narodowości, lecz większość stanowili Polacy i Rosjanie. Było też kilkunastu Łotyszów, kilku Francuzów, Jugosłowian, Włochów i Estończyków, a także kilku Niemców kryminalistów. Pracowali na 2 zmiany, po 12 godzin na zmianę.

Oprócz stoczni szereg większych zakładów przemysłu wojennego zorganizowano na terenie Oksywia. W okolicy Babiego Dołu powstała fabryka torped wodnych i powietrznych. Dla składowania torped i min wybudowano 23 bunkry i magazyny. Pod wzgórzem kościelnym, od strony plaży, zainstalowano podziemną fabrykę min akustycznych. Praca w tej fabryce wykonywana była wyłącznie przez Niemców, których dla zwiększenia bezpieczeństwa tajemnicy wojskowej izolowano zupełnie od reszty społeczeństwa. Koło lotniska Rumia-Zagórze zlokalizowano fabrykę karburatorów samolotowych, produkującą dziennie około 600 karburatorów, poza tym maszyny i instalację elektryczną do samolotów. Poza tym między Gdynią a Orłowem, w byłych garażach Miejskiego Towar


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kłosek dnia Sob 16:14, 12 Maj 2007, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kłosek
kapral
kapral



Dołączył: 24 Sty 2006
Posty: 1177
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Gdynii BD

PostWysłany: Sob 10:07, 12 Maj 2007    Temat postu:

POCZTÓWKI Z KOLEKCJI PANA ZDZISŁAWA KOŁODZIEJSKIEGO

































Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Berlin
starszy strzelec
starszy strzelec



Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 1577
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: GdYnIa

PostWysłany: Śro 21:14, 16 Maj 2007    Temat postu:

Zdjęcie budynku poczty z okresu okupacji.
zdjęcie dzięki uprzejmości KUBUSIA


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Obrona Wybrzeża 1939 r. Strona Główna -> Historia- odkłamywanie, tajemnice, ciekawe fakty Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
deoxGreen v1.2 // Theme created by Sopel stylerbb.net & programosy.pl

Regulamin