Forum Obrona Wybrzeża 1939 r. Strona Główna

Obrona Wybrzeża 1939 r.
Forum o Obronie Wybrzeża ma na celu skupienie w jednym miejscu jak największej ilości informacji o wszystkim co związane z LOW. Dzielenie się zdobytymi informacjami - a tym samym niesienie pomocy innym zainteresowanych tematem.
 

Andrzej Tym - syn kpt. Wacława Tyma.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Obrona Wybrzeża 1939 r. Strona Główna -> Historia- odkłamywanie, tajemnice, ciekawe fakty
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kłosek
kapral
kapral



Dołączył: 24 Sty 2006
Posty: 1177
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Gdynii BD

PostWysłany: Nie 18:06, 23 Wrz 2007    Temat postu: Andrzej Tym - syn kpt. Wacława Tyma.

Artykuł "Żydzi w WP w II RP" - (GŁOS nr 22 z 2 czerwca br.) przypomniał mi wspomnienia mojego Ojca z okresu jego służby w 2 Pułku Artylerii Ciężkiej w Chełmie Lubelskim i w Lądowej Obronie Wybrzeża.
W Chełmie jako ppor. art. od 1930 r. pełnił dodatkowo funkcję "Oficera Placu Typ 1" (odpowiednik Komendy Miasta w większych garnizonach - w Chełmie był jedynie garnizon "średni") i jako taki odpowiadał m. in. za odprowadzanie w dni świąteczne żołnierzy w szyku zwartym do kościoła, cerkwi lub synagogi.
Ówczesny wojskowy zwyczaj i regulamin uznawały za konieczne prowadzenie maszerujących kolumn przez oficerów lub podoficerów. Dla oficerów (lub podoficerów) katolików i prawosławnych taka funkcja była niemal zaszczytną miarą ich wojskowej rangi, lecz znalezienie (choćby podoficera) "starozakonnego" do odprowadzenia i przyprowadzenia żołnierzy do synagogi było najczęściej niemożliwe. Bardzo zdecydowanie unikali tej funkcji wykorzystując wszelkie preteksty. Z konieczności mój Ojciec jako odpowiedzialny "oficer placu" (o skądinąd niezbyt dużych kompetencjach służbowych) najczęściej sam musiał prowadzić kolumnę "starozakonnych" szeregowców i oczekiwać na zakończenie ich modłów a także - na zaproszenie Żydów - statystować przy ich świątecznych rytuałach, kosztując z tej okazji koszerne specjały.
Można sądzić, że talmudyczne rytuały oraz wychowanie nie mobilizowały żydowskich mas, a nawet ich wojskowych elit, przeciwko - najwidoczniej niedostatecznie "antysemickiemu" - polskiemu gojowi.
Z tych wspomnień i z ich porównania z informacjami zawartymi w cytowanym artykule można wnioskować, że na różnych terenach, w różnych jednostkach i rodzajach wojsk II RP oraz w różnych latach, ze świętowaniem szeregowych "starozakonnych" i z "interesownością" miejscowych mogło być różnie.
Żydzi w armii II RP i w wojsku Hitlera
Religijność talmudystów związana była nie tylko z talmudycznym wychowaniem, ale też z odpłatnościami za świadczenie rytualnych usług. Pełniło to funkcję pomocy społecznej dla większości populacji żydowskiej żyjącej w II RP - wbrew utartym mniemaniom - często na granicy śmierci głodowej (czasem m.in. jako "Luftmensche", tzn. ludzie żyjący "z powietrza"). Kamienice i bogactwo było w rękach bardzo wąskiej oligarchii i już sam tylko koszerny ubój był jedynym środkiem utrzymania dla populacji znacznie liczniejszej niż kamienicznicy. Ustawa z 1936 r. "o uboju zwierząt gospodarskich w rzeźniach" (zakazująca dotowania uboju rytualnego) oszczędziła w skali rocznej 18 milionów zł, pozbawiła jednak stałego źródła dochodu około 100 tysięcy rzezaków rytualnych, transportowców i sprzedawców utrzymujących się z uboju rytualnego.
Problemy świętowania "starozakonnych" były nie zawsze zrozumiałe, a dodatkowo komplikowane różnicami w motywacjach i wyobrażeniach o służbie wojskowej i patriotyzmie. Późniejsze przepustki dla "starozakonnych" na szabasy i inne święta jeszcze mniej pasowały do ówczesnych stereotypów i obyczajów wojskowych niż prowadzenie wojskowych szyków przez szeregowców i świadczą o wyjątkowej skali wpływów i problemów żydowskiego lobby w II RP. Wpływów tych nie wywierali bynajmniej żydowscy oficerowie WP, bo ci zwykle naturalizowali się jako polscy patrioci (bez nadzwyczajnego sentymentu dla swych "korzeni"). Bez porównania większym szacunkiem talmudycznych Żydów cieszyła się armia niemiecka, w której Hitler niektórym Żydom wybranym do narodu wybranego wydawał osobiste zaświadczenia o nieżydowskim pochodzeniu lub poświadczenia o... pochodzeniu nieślubnym.
W obronie Wybrzeża
Mój ojciec ambitnie kształcił się w zawodzie wojskowym, zdał egzamin i zaliczył wstępne praktyki do Wyższej Szkoły Wojennej. W 1939 r. jako kpt. dypl. oficer operacyjny Lądowej Obrony Wybrzeża, już w drodze do oflagu po zakończeniu działań zaczął zbierać od innych oficerów relacje i uzupełniać własne informacje o przebiegu przygotowań i walk w obronie Wybrzeża.
Z tych danych i korespondencji z kombatantami wynika, że wśród około 200 oficerów w Lądowej Obronie Wybrzeża jedynymi znanymi jako formalnie "starozakonni" byli kpt. lek. Władysław Rauch i por. rezerwy Stanisław Władysław Rauch. Por. St. W. Rauch został 14.09.1939 r. dowódcą względnie słabo uzbrojonej kompanii ochotników, której czwarty pluton początkowo uzbrojony był tylko w kosy. W walkach o Dębogórze na czele tej kompanii został ranny. Była to w historii LOW druga kompania "kosynierów". Poprzednio uzbrojona początkowo wyłącznie w kosy i bagnety na drągach, została kompania ochotników dowodzona przez ppor. rez. Kąkolewskiego.
Z korespondencji z kombatantami wynika, że kpt. (jeszcze z armii austriackiej) W. Rauch zmarł w 1970 r. śmiercią naturalną jako lekarz ubezpieczalni społecznej w Wejherowie, a por. St. W. Rauch pracował po wojnie jako adwokat w Sopocie, po czym wyjechał do Palestyny.
Przed 1939 r. "wojska" LOW liczyły właściwie jedynie dwa niepełne i niezupełnie uzbrojone Morskie Bataliony, a dowództwo podlegało - głównie prestiżowo - Marynarce Wojennej. Problemy wyznaniowe w tych oddziałach nie były memu Ojcu znane.
Dopiero w 1939 r. LOW została podporządkowana Armii Pomorze i nastąpił okres gorączkowej rozbudowy i przygotowań do, oczywistego dla jej nowego dowództwa, wybuchu wojny.
Los "sanacyjnego" oficera w PRL
Zapisane przy świetle świec drobnym maczkiem bardzo wyostrzonymi ołówkami i ochronione w licznych obozowych rewizjach relacje o przygotowaniach i przebiegu lądowej obrony wybrzeża przepisał Ojciec w Biurze Historycznym Marynarki Wojennej w Anglii i przywiózł do kraju wracając chyba ostatnim transportem w 1947 r. Publikacje na ten temat okazały się aż do 1956 r. zupełnie niemożliwe, a później szczególnie utrudnione przez podającego się za "komendanta czerwonych gdyńskich kosynierów z 1939 r." wiceministra kultury i sztuki (oraz sekretarza generalnego ZG ZBOWiD) Kazimierza Rusinka. Sprawa ta ma i "żydowskie" i wojskowe aspekty.
Po powrocie z Anglii Ojciec krótko pracował w Akademii Wojskowej, do czego był wówczas namawiany przez pracujących tam kolegów i wykładowców ze szkół podchorążych i Wyższej Szkoły Wojennej, a w szczególności przez Józefa Kuropieskę.
Uważali oni, że muszą tam pracować tak długo, jak to będzie możliwe, by przekazywać nowemu wojsku (bądź co bądź polskiemu) pozytywne wartości z wojska prawdziwie polskiego. Ojciec czuł się stale kontrolowany przez profanujących jego wyobrażenia o wojsku polskim, ale zaufanych wyższych dowódców i decydentów łączących cechy półinteligentów z tyleż żydowskim co ruskim brakiem dobrego wychowania.
Powiedział swym znajomym, że w takich warunkach wątpi w możliwości i skuteczność przekazywania pozytywnych wartości i przewiduje nieszczęśliwy koniec takiej służby. Zrezygnował z niej i przyjechał do Lublina, gdzie jednak nie mógł znaleźć pracy.
Pomógł mu w tym generał (już ludowego wojska) Kuropieska, dając bardzo pozytywną pisemną opinię, dzięki której Ojciec został przyjęty do pracy w przedsiębiorstwie utylizacji odpadów "Bacutil". Głośnych procesów wykładowców Akademii Wojskowej (między innymi właśnie gen. Kuropieski) dyrektor "Bacutilu" nie skojarzył z opinią Kuropieski, lecz i tak wkrótce wyrzucił Ojca z pracy... jedynie jako przedwojennego sanacyjnego oficera (dla którego nie ma miejsca w jego socjalistycznym przedsiębiorstwie). Po czym dyrektor ów wyemigrował jako Żyd do Palestyny.
Po znalezieniu nowej pracy Ojciec nadal opracowywał notatki o obronie wybrzeża i podejmował próby ich publikacji, których wręcz osobistym przeciwnikiem wciąż był K. Rusinek "komendant-kosynier z 1939 r.", a do 1952 roku także minister pracy i opieki społecznej. Pierwszy raz udało się Ojcu opublikować informacje o lądowej obronie Wybrzeża dopiero w 1956 r. w "Wojskowym Przeglądzie Historycznym", lecz nadal oficjalnie obowiązywały "prawdy" o czerwoności gdyńskich kosynierów i o komendanturze K. Rusinka, który tymczasem został sekretarzem generalnym ZG ZBOWiD czyli de facto ministrem ds. kombatantów PRL (chociaż nawet por. St. W. Rauchowi bliżej byłoby do takiego tytułu).
Kombatanckie "zasługi" Rusinka
Rusinek został multiministrem PRL dzięki Józefowi Cyrankiewiczowi (a pośrednio także... Szymonowi Wiesenthalowi), więc można także i w jego sprawie dopatrywać się aspektów wojskowych i żydowskich. Rusinek głosił autorytatywnie, że został wezwany do dowódcy obrony wybrzeża płk. Stanisława Dąbka jako działacz socjalistyczny i mianowany komendantem kosynierów, na czele których bronił Gdyni bronią odbieraną oficerom sanacyjnym poddającym się Niemcom. W rzeczywistości otrzymał zadanie kierowania oddziałami rezerwistów (dla których nie było karabinów) mających kopać okopy (jako działacz PPS przypadkowo znany był otoczeniu płk. Dąbka i formalnie został zastępcą dowódcy w kompanii ochotniczej - początkowo uzbrojonej w kosy ale szybko uzbrojonej w broń palną: zdobytą, lub po poległych).
Pierwszy raz K. Rusinek ubrał się w mundur 13 września, a w walkach wziął udział dopiero w ostatnim dniu obrony Wybrzeża - 19 września, z karabinem otrzymanym od oficera jako nieuzbrojony lokator schronu na Oksywiu. Dzięki oświadczeniom oficerów dostał się do oflagu (obozu jenieckiego dla oficerów).
Obozowa spółka z Cyrankiewiczem
W oflagu Rusinek myślał, że niemiecki komendant doceni go jako działacza socjalistycznego tak samo jak polski pułkownik, więc 1 maja z czerwoną chorągwią zaczął przemawiać do spacerujących oficerów. To zaintrygowało Niemców. Sprawdzili dokumenty Rusinka i przekazali go do strasznego obozu koncentracyjnego w Stutthof (Sztutowo) pod Gdańskiem, gdzie jako wojskowy został przyjęty przez więźniów do konspiracyjnej organizacji założonej przez więzionego tam majora WP.
Następnie - już jako kapo (więzień funkcyjny), ale też jako jedyny już pozostawiony przy życiu członek tej organizacji - został przeniesiony przez Niemców do obozu Mauthausen w Austrii, gdzie spotkał Józefa Cyrankiewicza, również jedynego pozostawionego przez Niemców przy życiu członka konspiracyjnej organizacji więźniarskiej (założonej w Oświęcimiu przez rotmistrza Witolda Pileckiego; wciągnięty do tej organizacji jako więzień polityczny Cyrankiewicz otrzymał - dzięki jej wpływom - dobrą funkcję pisarza). (podkr. moje - WK.)
Po wyzwoleniu Mauthausen K. Rusinek (w Stutthof podpisywał się "Rushin"), nadal jako funkcyjny - lecz już były - więzień kierował biurem wydawania przepustek na wyjście z obozu i rozdawnictwem pomocy.
Szyto, kryto, ale... Wiesenthal przeżył
Do biura K. Rusinka dowlókł się z izby chorych Szymon Wiesenthal i zaczął go błagać o wydanie przepustki, pomimo że ten zamknął już biuro. Zdenerwowany Rusinek wciągnął Wiesenthala (który dopiero później da się poznać jako pogromca byłych SS-manów) pomiędzy baraki i mówiąc "ty Żydzie, muzułmanie, myślałeś, że przeżyjesz", zaczął go bić i kopać. Został zauważony przez współwięźniów i zamknięty w areszcie z SS-manami. Wówczas Cyrankiewicz przekonał Wiesenthala, by udał się do amerykańskiego komendanta i poprosił o wypuszczenie Rusinka (nasz człowiek, tylko zaszkodziły mu przeżyte koszmary).
Potem to Cyrankiewicz wypromował Rusinka na multiwiceministra, a następnie na faktycznego ministra ds. kombatantów PRL (protesty i zarzuty więźniów, którzy przeżyli Stutthof nie trafiły nawet do paskudnych teczek). Do sądu wojskowego nad W. Pileckim - swym dobrodziejem z Oświęcimia - Cyrankiewicz, już jako premier PRL, napisał pismo domagające się najwyższego wymiaru kary. Potem na najwspanialszego bohatera polskiego sprzeciwu przeciwko holocaustowi wypromowany został Jan Karski (Kozielewski), otwarty wielbiciel inteligencji i szlachetności oraz mądrości Józefa Cyrankiewicza jako ponoć najwybitniejszego przywódcy polskiego z okresu II wojny światowej. Sam Jan Karski do dziś cieszy się uznaniem wszystkich "polish-jewish-american-euro" autorytetów (od Nowaka-Jeziorańskiego przez Kwaśniewskiego i Wałęsę aż do rabinów i Clintona) jako "odkupiciel naszych grzechów", który "dawał nadzieję ludzkości", "nie pasował do stereotypów polish jokes" itp.
Zamiast podsumowania
Ogromna większość "starozakonnych" z WP II RP zginęła w holokauście, który nie był wcale potrzebny mniejszości (głównie dezerterów z oddziałów WP i Korpusu gen. Andersa) jako "moralna" motywacja do opanowania Palestyny przy wszechstronnym - jawnym lub ukrytym - wsparciu ich dążeń przez wpływową diasporę we władzach aliantów (dezerter kpr. M. Biegun otrzymał po latach pokojową nagrodę Nobla jako premier Izraela Menachem Begin).
Holokaust okazał się przydatny jako uzasadnienie odszkodowań i ogromnego wsparcia dla Izraela, a także pasożytniczych inwersji prawd i autorytetów. Oświęcimskie żwirowisko, Jedwabne i freski Brunona Schulza, przypadki Cyrankiewicza, Karskiego i Rusinka, solidarność Kieresa i najwyższych naszych biurokratycznych autorytetów z bzdurnymi oszczerstwami Grossa, mówią same za siebie i zastępują wszelki komentarz.
ANDRZEJ TYM, Lublin

Andrzej Tym, Tygodnik Głos NR 26 (884) 30 czerwca 2001, 2001-06-30


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Berlin
starszy strzelec
starszy strzelec



Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 1577
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: GdYnIa

PostWysłany: Nie 19:53, 23 Wrz 2007    Temat postu:

Czy ja tego już nie wrzucałem?????

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Obrona Wybrzeża 1939 r. Strona Główna -> Historia- odkłamywanie, tajemnice, ciekawe fakty Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
deoxGreen v1.2 // Theme created by Sopel stylerbb.net & programosy.pl

Regulamin