Forum Obrona Wybrzeża 1939 r. Strona Główna

Obrona Wybrzeża 1939 r.
Forum o Obronie Wybrzeża ma na celu skupienie w jednym miejscu jak największej ilości informacji o wszystkim co związane z LOW. Dzielenie się zdobytymi informacjami - a tym samym niesienie pomocy innym zainteresowanych tematem.
 

Polscy szpiedzy w akcji

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Obrona Wybrzeża 1939 r. Strona Główna -> Historia- odkłamywanie, tajemnice, ciekawe fakty
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Berlin
starszy strzelec
starszy strzelec



Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 1577
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: GdYnIa

PostWysłany: Pon 20:38, 31 Gru 2007    Temat postu: Polscy szpiedzy w akcji

Polscy szpiedzy w akcji

Był to największy, obok rozszyfrowania Enigmy, sukces polskiego przedwojennego wywiadu. Za tym sukcesem stało wielu ludzi, których życie zakończyło się... egzekucją.

Monumentalny gmach dyrekcji kolei w Gdańsku do dzisiaj budzi respekt. Masywne - grube na ponad metr - mury, opancerzone stalowymi płytami okiennice na parterze, sieć podziemnych korytarzy, maszty radiostacji na dachu. Pasażerowie przejeżdżających tędy niemieckich ekspresów z Berlina i Królewca (do dzisiaj obok budynku dyrekcji prowadzi główna arteria kolejowa Trójmiasta) mogli się domyślać, że to polski bastion. Tutaj pracowali asesorzy i dyrektorzy polskiej kolei w Gdańsku. Najważniejsi uczestnicy akcji, która na kilka lat przed wybuchem II wojny światowej powaliła na kolana niemiecki wywiad w Wolnym Mieście.

Jednak mózg tej akcji znajdował się gdzie indziej. Z dala od zgiełku portowej metropolii i jego kosmopolitycznej atmosfery, w nadgranicznej Bydgoszczy działało tajne biuro ekspozytury II Oddziału Sztabu Generalnego - polskiego wywiadu. Jej szefem był jeden z najwybitniejszych oficerów "dwójki", major Jan Henryk Żychoń.

Już jako nastoletni chłopak uciekł z domu i wstąpił do Legionów, aby walczyć o niepodległość Polski. Brał udział w wojnie polsko-bolszewickej i w powstaniach śląskich, co doceniły władze wojskowe II Rzeczpospolitej. W 1927 roku skierowano go do pracy wywiadowczej w Wolnym Mieście Gdańsk. Nadawał się na to stanowisko jak nikt inny - znał niemiecki, miał wielu znajomych "po tamtej stronie", a przede wszystkim niezwykłą zdolność zjednywania sobie ludzi i manipulowania nimi. Niektórzy wyrzucali mu skłonność do nadużywania alkoholu i buńczuczność. Inni cenili jego skuteczność w tworzeniu polskiej siatki wywiadowczej na zalanym przez niemiecki żywioł Pomorzu. Żychoń zwerbował do pracy na rzecz polskiego wywiadu nawet sekretarkę i kochankę gdańskiego rezydenta Abwehry Paulę Tyszewską. Informacje, jakie zdobywała w jego biurku i w łóżku stały się szybko jednymi z najcenniejszych materiałów wywiadowczych pozyskanych przez polski wywiad.

Kuny, ciotkarze, kolejarze

Byli wyposażeni w łomy, młotki i obcęgi służące do włamań, autentyczne niemieckie plombownice, pieczęcie lakowe i inne narzędzia potrzebne do niezauważonego wnikania w zawartość niemieckich transportów. Byli wśród nich nawet przestępcy zwerbowani na usługi polskiego wywiadu - kasiarze, włamywacze. Byli robotnicy kolejowi, maszyniści, zawiadowcy stacji, kierownicy poczt. Byli też urzędnicy polskiej administracji w Wolnym Mieście.

Wykradaniem i fotografowaniem niemieckiej poczty zajmowali się agenci zwani w ówczesnym żargonie wywiadowczym "kunami". "Kuny" panowały na terenach, na których niemieckie pociągi wjeżdżały i wyjeżdżały z polskiego korytarza - w okolicach Strzebielina, Malborka, Zbąszynka, Tczewa. Byli to przestępcy, którym darowano karę więzienia w zamian za pracę na rzecz polskiego wywiadu.

Praca włamywaczy i kasiarzy przyniosła wywiadowi II oddziału Sztabu Generalnego nieocenione usługi. Wykradali listy dyplomatyczne z Berlina do Królewca, dokumenty i egzemplarze niemieckiej broni przesyłane przez polski "korytarz" do Prus Wschodnich. Wszystko odbywało się sprytnie, dyskretnie i nie zawsze poprzez brutalne włamania. Najczęściej pozyskani przez wywiad agenci-kolejarze na trasie przejazdu wyrzucali z wagonów pocztowych w ściśle określonych miejscach zapieczętowane worki z pocztą i podejrzanie wyglądające przesyłki pocztowe. W ciągu zaledwie kilku godzin zawartość była dokładnie przeglądana, fotografowana i ponownie starannie pakowana, tak by nie zostawiać najmniejszego śladu jej penetracji. Worki ponownie plombowano i przy pomocy zaufanych ludzi ładowano do wagonów pocztowych, które w składach niemieckich pociągów miały lada chwila opuścić polski "korytarz".

Podobny proceder prowadzono w pociągach towarowych. Tutaj łupem polskich agentów padały nie tylko wojskowe dokumenty, ale i broń, amunicja, wojskowy sprzęt optyczno-pomiarowy, przedmioty zaopatrzenia kwatermistrzowskiego, a nawet niemieckie mundury.

Niemcy do wybuchu II wojny światowej nie odkryli, że ktoś z polskiej strony zna ich tajemnice.

Szef bydgoskiej ekspozytury polskiego wywiadu uczynił z "Wózka" sprawny mechanizm, który działał przez wiele lat - pisze w swojej książce "Wojna wywiadów" Władysław Kozaczuk. Do centrali Oddziału II w Warszawie płynął strumień fotokopii wojskowych instrukcji, rozkazów, wytycznych, regulaminów i innych dokumentów zawierających poszukiwane pilnie informacje.

Mózg akcji

Major Jan Henryk Żychoń, szef bydgoskiej delegatury II Wydziału Sztabu Generalnego zajmującego się wywiadem przez lata pozostawał najcenniejszym "dostawcą" tajnych informacji niemieckich przepływających przez Pomorze w trudnym czasie przedwojennym.

Co prawda Niemcy także nie próżnowali - podsłuchiwali m.in. wszystkie rozmowy telefoniczne 11 linii polskich przedstawicielstw dyplomatycznych w Gdańsku - ale w tej wojnie wywiadów niezmiennie wygrywały polskie tajne służby.

Żychoń znał nawet dokładne daty przyjazdów szefa Abwehry admirała Canarisa do Gdańska i treść rozmów niemieckich agentów w Wolnym Mieście, a nawet godziny, w których Canaris jadł kolacje z agentami niemieckiego wywiadu.

Niemcy doskonale domyślali się, kim jest i czym się zajmuje, wciąż jednak nie mogli złapać go za rękę i zlikwidować. Zresztą w wywiadowczym tyglu, jakim w dwudziestoleciu międzywojennym był Gdańsk i Pomorze, łatwo było zmylić przeciwnika.

Po ataku na Polskę we wrześniu 1939 roku i zajęciu Bydgoszczy hitlerowcy natychmiast otoczyli ekspozyturę polskiego wywiadu i przystąpili do rozpruwania pancernych szaf. Te jednak okazały się puste. Jedynym "dokumentem", który znaleźli Niemcy, była leżąca na biurku wizytówka majora Żychonia. On sam po klęsce wrześniowej przedostał się do Francji, a po jej upadku do Anglii, gdzie rozpoczął służbę w zajmującym się wywiadem Oddziale II Sztabu Naczelnego Wodza.



Wybitnego oficera polskiego wywiadu paradoksalnie największy cios spotkał ze strony kolegów z wydziału. Oskarżyli Żychonia o zbyt zażyłe kontakty z Niemcami i zdradę. Co prawda za swoje fałszywe oskarżenia zostali przez sąd wojskowy skazani na karę kilku tygodni twierdzy, jednak skaza pozostała. Żychonia wysłano na front włoski w celu odbycia "stażu". Zginął 17 maja 1944 podczas ofensywy na San Angelo w bitwie o Monte Cassino.

Polskie świnie

Dzisiaj wiadomo już, skąd Niemcy wzięli listy nazwisk polskich kolejarzy, urzędników i pocztowców z Gdańska, których należało aresztować i wysłać do obozu koncentracyjnego Stuthoff, gdzie czekała na nich śmierć na szubienicy, w komorze gazowej albo w walce o kawałek brukwi na placu apelowym. Z częścią polskich bohaterów rozprawili się jeszcze w Gdańsku. Obrońców Poczty Polskiej i gdańskich kolejarzy spędzono do osławionej Victoriashulle, gdzie byli poniżani i katowani. Za akt oskarżenia i dowód szpiegowskiej działalności wystarczył sam fakt bycia Polakiem. Po krótkim czasie, bladym świtem wywieziono ich na odludną strzelnicę na peryferiach miasta i rozstrzelano. Groby bohaterów zostały odkryte dopiero pod koniec XX wieku. Z pewnością było wśród nich wielu współpracowników Żychonia zaangażowanych w "Wózek".

Tajemnicę "sukcesu" Abwehry w rozpracowaniu polskich służb specjalnych na Pomorzu opisał po wojnie, w 1961 roku, jej gdański szef Oskar Reile. Według jego wiedzy Polacy zostawili akta swoich tajnych współpracowników w Forcie Legionów w Warszawie, uciekając w popłochu przed niemieckimi wojskami. Nikomu nie przyszło do głowy, żeby je spalić. Katastrofa polskich sił wywiadowczych (m.in. tych w Wolnym Mieście Gdańsku i na Pomorzu) nastąpiła po kapitulacji Warszawy. Niefrasobliwość polskiego Sztabu Generalnego sprawiła, że Niemcy znaleźli gotowe listy proskrypcyjne agentów i wywieźli z fortu kilka ciężarówek pełnych teczek. Aresztowali ponad 100 osób. Wiele rozstrzelano, zamęczono w katowniach Gestapo i obozach koncentracyjnych, a dziesięć skazano śmierć przez ścięcie. Jedną z tych ostatnich była Paula Tyszewska.

Choć akcja "Wózek" i działalność agentów polskiego wywiadu na pomorskim "pograniczu w ogniu" doczekała się wielu opracowań historycznych, a nawet telewizyjnego serialu sensacyjnego, pamięć o bezimiennych bohaterach wydaje się zanikać w naszej świadomości. Wystarczy zauważyć, że do dzisiaj ani w Gdańsku, ani w Bydgoszczy, ani w żadnym innym miejscu związanym z tym niezwykłym i heroicznym epizodem naszej historii nie ma żadnego monumentu ani pomnika ku ich pamięci.

Tomasz Zając


Post został pochwalony 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Obrona Wybrzeża 1939 r. Strona Główna -> Historia- odkłamywanie, tajemnice, ciekawe fakty Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
deoxGreen v1.2 // Theme created by Sopel stylerbb.net & programosy.pl

Regulamin